(oto co mialo pisac w ostatniej notce.pomyslalem, ze dam jeszcze jedno zdjecie z dzisiaj)
Uhhh!Padnięty!;o
Przyleciałem akurat w trakcie trwania Stampede - lokalnego "święta" ukazującemu miłość Kanadyjczyków do ich stylu bycia i kultury.Ludzie chodzą wtedy w kowbojskich kapeluszach, odbywają się zawody w rodeo, Indianie graja i tańczą w parkach miejskich no i oczywiście wydawane jest jeszcze więcej pieniędzy niż na ogol (np. hamburger za 6$).Rodziny z dziećmi, emeryci i renciści, pijani studenci, wszyscy spotykają się zęby się razem nażreć, napić i potańczyć do muzyki country.
Wśród tego wszystkiego można dostrzec jednak tych którym nie jest tak łatwo.Wychudzeni, uzależnieni od metaamfetaminy faceci wybierający puszki ze śmietników...bezdomni z plecakami proszący zęby im zostawić resztkę hot-doga za 2$...Smutne realia metropolia.Im większe miasto, tym smutniejsze i częstsze takie przypadki.
Dzisiaj prawie cały dzień w downtown(centrum)!Najpierw porzuciliśmy auto i dosiedliśmy tramwaju, zęby się tam dostać.W tramwaju było dość ciekawie, bo było bardzo ciasno, ale ludzie jakoś sobie radzą.Wszyscy są dla siebie uprzejmi i grzeczni.
Wysiedliśmy blisko Steven Av. gdzie w parku odbywały się tance Indian.Kiedy podeszliśmy, zęby to zobaczyć i porobić parę zdjęć wiele ludzi z publiczności przyłączyło się do tańca w kole.Wszystko na wesoło i w milej atmosferze :) Potem jakaś piosenkarka country zaśpiewała kilka znanych kawałków i podlizała się trochę mieszkańcom Calgary, żeby kupili jej płytę (już w sprzedaży! xd).Potem szwendanie się po ulicach i zaglądanie do sklepów.Zjadłem pysznego hamburgera a potem jakąś okropna chińszczyznę po której prawie zwymiotowałem.Wróciliśmy do domu, bo prawie zasypiałem na stojąco xd
Bardzo fajny dzień! :D
Zdj.: Apacze!Prawdziwi!! xd