Jak szybko się wszystko zmienia.
Jak szybko mija czas.
Zmiana miejsca zamieszkania i rozpoczęcie życia na własny rachunek zapoczątkowały jakąś chorą, wręcz nienormalną lawinę zmian.
Dopadła mnie starość.
Nie sądziłam, że w ciągu dwóch lat wszystko może się zmienić, ułożyć tak, że człowiek zaczyna się czuć o co najmniej dziesięć, piętnaście lat starszy.
Nie sądziłam, że tak zmieni się moje spojrzenie na świat, podejście do życia, ludzi i że w końcu przestanę rozumieć ludzi w moim wieku i że spadnie moja odporność na wszechobecny niestety idiotyzm.
Nie sądziłam, że praca, której na początku nie cierpiałam stanie się moim nałogiem a dawne marzenie, które udaje się realizować będzie się opierać na ' będę, bo za długo zapieprzałam na to, żeby tu być, ale .. co ja tu ku*wa robię?!'
Zmiany, zmiany.
Przede wszystkim nie sądziłam, że mimo wszechobecnego kretynizmu kłującego w oczy, głupich wyborów, ciężkich sytuacji, problemów w pracy, czucia się jak stary babsztyl i zastanawiania się nad sposobem odłożenia kasy na kolejne semestry człowiek może być zadowolonym z życia .
A jednak może. Przecież przetrwaliśmy koniec świata, jak nie być zadowolonym?:)
Chociaż obserwując ludzi i nowe, 'młode' pokolenia zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej jakby coś za przeproszeniem jeb.ło.
A może po prostu trzeba kupić sobie kałacha?
Odnosząc się do znanego obrazka krążącego w sieci : Idiots, idiots everywhere .