Tak trochę umarłam, lecz niestety dalej czuje, dalej fuknjonuje. Rozbiłam sie na pył. Myslałam, że będę twardzielką, że przebrnę przez to bez żadnych szkód. Nie wiedziałam, że sprawy potoczyły się tak daleko. Czym ja byłam zaślepiona, że wczesniej nie wziełam sobie tego na celownik? Marze, żeby wyplukać się z emocji, ja nie chce czuć nic. Bo każda myśl, to bół, wszystko co robie jest teraz takie bez celowe. Smutne. Nie moge być słaba, ale nie mam siły do życia. Chcę zniknąć, wyparować i już nie wrócić do tego. Jak to się mogło stać, kiedy? Daleczego pościłam lejce mojego życia? Odebrano mi je i teraz stoję gdzieś w ciemnym lesie. Nie chce tutaj być, chcę isc dalej. Nie moge tego zrobić, mam zwiazane ręce. Czekam na wyswobodzenie, nie potrafie sama tego zrobić. Te natłoki mysli, ta cała otoczka z marzeń prysła. Moja przyszłość, już nie będzie taka o jakiej sobie wymarzyłam. Nic juz nie będzie takie same, bo moje postępowanie się zmieniło. Byłam zbyt miekka, czy za trwada. Nie umiem odpowiedziec sobie na to pytanie niedopasowania. Nie chcę przez to przechodzić, chcę być cofnięta w czasie i szerzej otworzyć oczy. Natłok złych myśli, tych realnych jest niemożliwą katorgą. Zakładając, że będzie dobrze, tak byc miało. Teraz, wracając do chwil, widać, że oczekiwania to nie wszystko. Im więcej jednak z siebie daje, tym bardziej jest mi ciężej się z tym uporać. Bedę robić wszystko, żeby poskładać moje życie do kupy. Chcę, żeby wszystko było jak zawsze, gdzie jest moja stabilność.. Otwieram się na wszystko i zrobie kolejne wszystko, żeby dobrze było. Chcę dojść do ładu, samemu moje starania są bezcelowe. Jestem przeklęta, za bardzo naiwna i za uległa. Przemyślałam swoje, teraz czekam na ruch. Jestem gotowa oddać się w każdej chwili, żeby tylko ustabilizować moją codzienność. Źle się stało i nie pozwole, żeby dalej tak toczyło się moje życie. Myślałam o przyszłości, nie mając w dłoniach nawet teraźniejszości. Coś Ty dziewczyno zrobiła. Nienawidze siebie z całych sił. Nie wybacze sobie nigdy takiego przewinienia. Jest mi wstyd za siebie, że stoję w tym paskudnym miejscu. Te kilka dni jest decydujących, w która stronę skieruje moje zycie. Wiem, gdzie chcę podążać, ale w pojedynke to nie jest droga, a nic nie warta ucieczka. Jesli zasłuzyłam, taka niech będzie moja kara, jeśli jednak to zachwianie, nie mam o co sie martwić. Rozerwie mnie od nawałnicy myśli. Przesyt, nie wiem w którą stronę je kierować, a krażą we mnie nieustannie. Pompuję sie ich coraz więcej, a jedyne co mogę zrobić to czekać. Utknełam w tej najgorszej szczelinie niepewności. Wiedząc, że będzie dobrze, wmawiam sobie całkowicie inną wersję wydarzeń.