- Muszę wiedzieć, czy to jest prawda ? - dałam mu do ręki telefon. Uważnie badałam jego rekację. I dałabym sobie rękę uciąć, że zrobił się blady. Serce zaczęło mi walić jak młot, a łzy samoczynnie popłynęły z moich oczu. Popatrzył na mnie szklistymi, przerażonymi oczami. Stało się najgorsze.
- Carrie...- chciał mnie objąć, ale mu się wyrwałam- Nie nie nie ! Nie ! Caroline ! - krzyknął za mną. Złapałam spowrotem za rączkę swojej walizki i chciałam opuścić ten dom. Zaszedł mi drogę.
- Caroline, wysłuchaj mnie !- poprosił. Nie on już nie prosił. On wprost błagał. - To wszystko nie tak. Do niczego nie doszło ! - tłumaczył się. Strałam łzy z policzków.
- Zdradziłeś mnie z nią ?- zapytałam bardzo spokojnie. Spuścił wzrok. Dla mnie to było potwierdzenie. Skinęłam głową, robiąc wszystko co w mojej mocy, żeby się nie rozpłakać- Wszystko jasne... - zrobiłam krok do drzwi, lecz znów zastąpił mi drogę uniemożliwiając jakikolwiek ruch. - Przepuść mnie.- popatrzyłam mu ponownie w oczy.
- Carol, proszę...
- Rafael daj mi wyjść.-Posłuchał mnie, odstąpił od drzwi.
- Będę o Ciebie walczył ! Słyszysz !? Będę walczył ! To nie jest koniec Cortez !- krzyknął.
To jest koniec, Rafa. Koniec...- odpowiedziałam mu w myślach.
Rozpadłam się kompletnie dopiero po opuszczeniu posesji piłkarza. Oparłam się plecami o mur okalający całą działkę. Chwilę trwało zanim wzięłam się w garść i ruszyłam przed siebie. Nie mogłam przecież cały dzień stać przy ulicy, oparta o mur i beczeć. Niespecjalnie wiedziałam gdzie mam pójść. Wystraszyłam się jak przejeżdżający obok mnie samochód nagle zaczął cofać. Dokładnie obok mnie zatrzymało się białe Audi, z którego jak z procy wystrzelił Neymar.
- Caroline, matko boska co się stało ?!- krzyknął przestraszony łapiąc mnie za ramiona. Wtuliłam się w nieco z bezsilności. Łzy całkowicie zamazywały mi obraz, a ból wyłączał myślenie. Czułam się jakbym lewitowała. Jakbym patrzyła na swoją żałosną osobę z góry nie mogąc nic zrobić. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Do mojej świadomości docierały tylko strzępki zdań. Pojedyncze wyrazy. A potem nastała ciemność, która przyniosła zdecydowaną ulgę.
***
Miałam wyłączone ciało, ale umysł działał. "Obudziłam" się pod wpływem dotyku i znanego mi głosu. Czułam jak osoba głaszcze mnie delikatnie po głowie. Słyszałam więcj głosów, rozpozawałam je. Z każdą chwilą były coraz bardziej wyraźne. Docierały do mnie całe zdania.
- Wiem, że to mój brat, ale w tej chwili jestem gotowy go zabić, przysięgam ! - Thiago. Jest tutaj Thiago.
- Ciii- syknęła dziewczyna- Obudzisz ją... Biedactwo... Co teraz zrobi ?! - rozpoznałam Maite.
- To moja wina ! Gdybym powiedział mu wtedy prawdę, zamiast mówiąc że jest z Neymarem wszystko byłoby w porządku...- głos Martina.
- Jeśli ktoś jest winny to tylko ja. - Neymar ! - Powinieniem zniknąć z ich życia jak mnie o to prosiła. Ale to nie zmienia faktu, że mam ochotę zabić tego kretyna !
- Ale może on faktycznie z nią nie spał... - znów Thiago.
- Tak, tylko wiersze czytali ! - prychnął Martin.
- Uspokójcie się ! To nie jest nasza wina ! Ani żadnego z Was- podejrzewam, że Julia, wskazała na Neya i Martina. - Winny jest Rafael. To On najpierw posądził ją o zdradę, by później sam umawiać się z jakąś panienką. Sam to spierzył i sam to naprawi. Oczywiście, jeśli da mu szansę...- znów pogłaskała mnie po głowie.
- Tu nie ma już czego naprawić...- wychrypiałam. Zamrugałam parę razy powiekami. Obraz zaczynał mi się klarować. Widziałam już wyraźne postacie.
- Słońce jak się czujesz ?- spytała troskliwie Julka. Westchnęłam.
- Jakby mnie przejechał walec- odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Gdzie jestem ? - naprawdę miałam w głowie czarną dziurę.
- U nas- odezwał się Thiago.- Neymar Cię zgarnął z ulicy. Zemdlałaś mu na rękach...- popatrzył na mnie z taką troską... Rafinha też patrzył na mnie takim wzrokiem. Zabolało. Skinęłam głową. Popatrzyłam wdzięcznie na napastnika, który tylko uśmiechnął się blado.
- Caroline ! - usłyszałam szósty głos. Najbardziej zdenerwowany. I powodujący największy ból. Thiago wkroczył do akcji bruntalnie go zatrzymując. - Carrie, wszystko w porządku ?!- naprawdę był przestraszony.
- Puść mnie ! To moja dziewczyna !- warknął na brata. Thiago odpuścił, a młodszy Alcantara w sekundzie kucał przy sofie na której siedziałam. Odwróciłam wzrok w drugą stronę. Dotknął mojego policzka sprawiając, bym na niego spojrzała.
- Nic Ci nie jest ? - oczy miał jak pięciozłotówki i mogłabym przysiądz, że słyszę bicie jego serca. Pewnie w innych okolicznościach ta jego niewymuszona troska by mnie rozczuliła, ale teraz... - Nie spałem z nią, przysięgam ! - położył sobie dłoń na sercu. Zamiast oczu miał dwie szklanki. Zauważyłam, że wszyscy pomału zaczynają wychodzić z pomieszczenia.
- Zapytałam czy mnie zdradziłeś, odpowiedź była twierdząca...- pokiwał energicznie głową.
- Nie spałem z nią.- powtórzył.
- Zdrada to nie tylko seks, Rafa... - zbladł. Wstał i usiadł obok mnie na sofie. Oparł łokcie na kolanch i ukrył twarz w dłoniach.
- Nie wiem jak to się stało... Tęskniłem za Tobą. Nie wiedziałem gdzie jesteś, nie odbierałaś telefonu, nie było z Tobą żadnego kontaktu ! Nie wiedziałem co z nami będzie... - zaczął się tłumaczyć.
- Więc postanowiłeś poszukać pocieszenia... - przerwałam mu.
- Caroline, nie ma wytłumacznia dla mojego zachowania. Ale przysięgam Ci, że Cię nie zdradziłem.
- Całowałeś się z nią ?- Piłkarz nawet na mnie nie spojrzał. - To też jest zdrada. No to wszystko już wiemy...-- chciałam wstać, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Kocham Cię !- uniósł głos.
- Ja Ciebie też i wróciłam żeby Ci to powiedzieć....- wzięłam głęboki wdech- Żeby Ci powiedzieć, że jestem gotowa założyć z Tobą rodzinę. Że czekam na Twoje określenie się... I że nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie Ty jesteś tym facetem, z którym chciałabym spędzić resztę życia.- popatrzyłam na niego. - Przykro mi Rafael- głos mi się załamał wypowiadając to zdanie.
- Nie... Nie...- powtarzał jak mantrę kręcąc przecząco głową. Ujął moją twarz w dłonie.- Nie możesz...- spojrzał mi w oczy. Autentycznie w oczach miał łzy.
- Nie chcę...- ledwo szepnęłam. W oczach pomocnika zalśniła iskierka nadziei- Ale muszę... Ja tak nie mogę. Nie teraz... Nie powinnam się z Tobą wiązać. Tracę nie tylko chłopaka... tracę przyjaciela i nie wiem czy to nie boli bardziej...
- Ale...- protestował. Szukał ratunku za wszelką cenę.
- Sam dokonałeś wyboru... - wstałam z sofy, na której siedzieliśmy. Otworzyłam drzwi, przy których zastałam wszystkich naszych przyjaciół. Zgromiłam ich tylko spojrzeniem.
- Caroline !- krzyknęła za mną Julia. Machnęłam ręką wychodząc z domu. Wiecie ile bym dała żeby wrócić na Fuertę ? Żeby znów znaleść się na tej 'mojej' plaży. Wyczyścić myśli ?
Fakt, może i Rafa nie przespał się z tą dziewczyną, ale ją całował. A całowanie też z czegoś się bierze. Z jakiegoś powodu się z nią umówił, z jakiegoś powodu pojawiła się w jego życiu, z jakiegoś powodu mi o niej wcześniej nie powiedział. Enrique trenuje drużynę rok. Wierzycie, że poznali się akurat po moim wyjeździe ? Dwa tygodnie. Dokładnie tyle wystarczyło mu by nas przekreślić, by o mnie zapomnieć. I to bolało nawet bardziej niż to, że ją pocałował. W czasie, gdy ja zastanawiałam się nad naszą przyszłością, on ją wybrał. Wybrał drogę beze mnie i tak po prawdzie nie mogę mieć do niego żalu. Każdy z nas ma prawo do swoich wyborów. Nie mamy prawa narzucać innym swojego zdania. Nie zmusimy nikogo do tego, by z nami został. Nie da się... Więc zostałam sama. Drugi raz. Na własne życzenie. Drugi raz...