To chyba jego pierwsze ładne zdjęcie na tej stronie.
Mam z Dyngusem pewien problem. Nesamowicie ciężko jest mi skupić na sobie jego uwagę. Rozprasza się bardzo często, myśli o czymś innym albo w ogóle. Kiedy jednak jest na mnie skoncentrowany, nasze zabawy wypadają idealnie. Do tej pory Dyngus potrafi chodzić ze mną na uwiązie do przodu i tyłu oraz kłusować. Ostatnio ćwiczyliśmy też odangażowanie zadu od dotyku, co szło bardzo dobrze. Powoli zaczynamy uczyć się yo-yo i cofania od sugestii.
Kiedy uczę go czegoś, co jest mu zupełnie obce, bardzo się denerwuje. Mam spory problem z pokazaniem mu, jak poprawnie oddawać głowę. Próbowałam go tego nauczyć już wielokrotnie i zupełnie nam to nie wychodzi. Nygus kręci się, cofa i próbuje uciekać. Kiedy pogodzi się z tym, że jego działania nie powodują zniknięcia presji, po prostu staje i zastyga z uniesioną głową. Tylko raz wyszło nam oddanie głowy, za co dostał masę pieszczot i wolne. Chyba tego nie pojął. Poza tym ciężko też z circling game. Przy pierwszej próbie, nie wiedział o co mi chodzi, mimo iż moja postawa była dobra. Zadbałam nawet, by pępek poprawnie wskazywał kieruek :) Kiedy doszłam do ostatniej fazy, bardzo się zdenerwował. Nie uderzyłam go, absolutnie. Nasza 4 faza polega na dotknięciu, co w zupełności wystarcza. Mimo wszystko zareagował bardzo negatywnie. Przy kolejnej próbie już wiedział co się bedzie działo, ale nadal nie wiedział jak zareagować. Kiedy w końcu poszedł w bok, odpuściłam. Szedł jednak zdenerwowany, a kiedy znalazł się po mojej lewej stronie, nagle odskoczył. Potem uciekał na boki podczas cofania na sugestię, co już przecież umiał.
Muszę nad tym pomyśleć- zastanowić się. Coś robię źle, bo układa się to w pewien schemat. Widzę pewne podobieństwo w zachowaniu Dyngusa i Zenka, podczas naszej pierwszej sesji. Różnica polega na tym, że Hucuła najpierw nauczyłam circling game a potem próbowałam cofać, a z Dyngusem na odwrót. Mimo wszystko obydwa konie zaczęły zachowywać się podobnie- w jo-jo i sugestii do tyłu idą na boki.
Oczywiście nie zapomniałam o odczulanu. Zanim zaczęłam pracę, zapoznałam Dyngusa z carrot stickiem i robiłam to dość długo. Chodziłam z nim wymachując linką, machałam po jego obu stronach, nad nim i oplatałam sznurkiem szyję oraz nogi.
Cóż, na pewno nie sądziłam że będzie łatwo. Mister D. ma juz swoje lata i przeżycia i trochę ciężko mu zaufać człowiekowi. Ale jestem dobrej myśli :)
Ma może ktos dla mnie radę? Cokolwiek?