Wierza.
Popatrzyłam w lustro. Raz. Drugi. Trzeci ...
Oglądam . Widze dziewczynę, która pamietam jako dziecko.
Nie była grzeczna. była sie z Tatą, szlajała z chłopakami po
osiedlu. Siadam przed lustrem, Widzę ciało. troche zniszczone
od srodka... cóż... Kładę się i patrzę w niebo , które zakrywa mi biała sciana sufitu, ale gdy zamykam oczy widze białe obłoki i błękit przeszywajacy w jednym momencie i zapierajacy dech.
Myslę... co osiagnęłam ? Czy nie chodziło mi tylko o zmuszanie sie... O odmawianie sobie przyjemnosci kosztem... ładnego ciała , które zdaniem innych wyglada jak szkielet, dobrych ocen, które zdaniem rodziców zawsze mogłyby być lepsze, ciekawszego wygladu, które zdaniem nauczycielki mógłby byc mniej odstraszajacy . i innych takich badziewnych spraw... ale... dlaczego inni zawsze maja jakieś swoje ' ale .... ' Idę ulicą... wzrok siekowany na mnie, ale gdy popatrze sie w oczy automatycznie głowa spada na dół ... czemu ?