Nie, nie.. to żaden z moich kolejnych, wielkich powrotów.
Po prostu czuję potrzebę napisania czegoś, choć ostatnio przychodzi mi to z wielkim trudem,
Układam w głowie całą koncepcję, wszystko krok po kroku: co chcę napisać, o czym, gdzie zakończę zdanie, a gdzie rozpocznę nowe a jak już przychodzi co do czego, gdy zabieram się do pisania nagle ogarnia mi totalna nicość. totalna pustka. wszystko to, co układałam w mojej głowie nagle znika. tak samo jak znikają ludzie.
chciałabym wyciągnąć jakieś wnioski z tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, ale jedyne co mam w głowie to to, że przyjaźń jest pojęciem względnym. dla każdego znaczy co innego, każdy podchodzi do niej inaczej, każdy oczekuje czego innego, i uważam że trudno teraz znaleźć kogoś, kto będzie na zawsze. że będzie się miało tą pieprzoną świadomość, że ta osoba będzie. zawsze i wszędzie, kurwa. że nie usłyszysz po 2 latach słów, które dotykają Cię w najczulszy punkt, które sprawiają, że masz ochotę wrzeszczeć, płakać i wyklinać na wszystko i wszystkich. ludzie się zmieniają, tak samo jak zmienia się wszystko inne po kolei. a my w szczególności.
P.S. jeżeli macie taką osobę, to dbajcie o nią.