Stanęłam przed lustem, w którym ujrzałam odbicie dziewczyny, w sumie to już kobiety o blond włosach i zielonych oczach. Stałam, patrzyłam na tą osobę i próbowałam wyczytać jej z oczu.
Wydawało się, że miała oczy nie tyle co smutne, ale zagubione, rozbiegane. nie miała w sobie wewnętrznego spokoju, którego tak bardzo pragnęła. W mojej głowie padło pytanie: Kim jesteś?
Jeszcze raz spojrzałam na odbicie w lustrze, dokładnie zbadałam wzrokiem każdy centymetr jej ciała i już wiedziałam, że to właśnie. nikt inny, jak tylko ja. we własnej postaci. pierwszy raz widziałam siebie całą. od góry do dołu. zobaczyłam jaką mam cerę, jak się maluję, ubieram, jakiego koloru są moje oczy, czy moje proporcje są takie, jakbym chciała. I wtedy zobaczyłam, że nie są. Wcale nie było mi z tego powodu źle. Nie ma ludzi idealnych. To jestem właśnie ja. Bez żadnego udawania, bez żadnej maski. Ja.
Zazdrosna, wybuchająca pod wpływem emocji, z wadami, jak i zaletami, potrzebująca opieki, miłości, potem chwili odtechnięcia i odcięcia się od wszystkiego i wszystkich, wylewająca swoje przemyślenia na kartce papieru bądź tutaj, ale szczera, o tym małym, silnie pikającym organie, zwanym sercem, zielonooka ja.
i nie chcę się zmieniać dla nikogo. chce być sobą. od początku do końca.
i albo ktoś to zaakceptuje, albo nie.