Oglądam swoje ciało. Dokładnie każdego wieczoru, mniej więcej o stałej porze. Coraz bardziej szorstkie, turkusowo- fioletowe. Szarzeje mi twarz, opadają policzki, doświadczam pierwszych siwizn pod zmęczonymi oczami- nie potrafię się wyspać.
Już nie jestem tak systematyczna i schematyczna, zapomniałam o cosobotnim porannym sprzątaniu, cowieczornym nakładaniu na suche, zaczerwienione dłonie dwumilimetrowej warstwy białej mazi o zapachu najczęściej melona
Jeszcze więcej wybrzydzam, dyskutuję, bo wiem,
że najlepsze banany to nie te dojrzałe prawie,
tylko te dojrzałe kilka dni temu.
Nienawidzę geometrycznych wzorów
i nieregularnych kształtów, fuj.
a my? oboje uwielbiamy takie scenariusze, układamy je celowo i z premedytacją.
wychodzi nam to z pewnością na dobre, niezmiennie już od ponad półtora roku.
http://www.youtube.com/watch?v=AedHv7geXcU
"Don't you call anybody else baby, 'cause I'm your baby stil"