Wróciłam.
Nie wiem ile mnie nie było, ważne że dużo przeżyłam przez ten czas ;D
Imprezy, jezioro, później kilka dni u chłopaka.
No i tak powinny wyglądać wakacje.
ahh
Zaczynam od nowa znowu.
Od teraz.
Od zaraz.
Mam nadzieje, że nie przytyłam dużo.
Jakiś plan ?
Jakiś.
Hmmm
Nie chce aż tak przejmować się odchudzaniem tak jak wcześniej.
Chce troche odpocząć od tej obsesji.
Od tego że ciągle myślałam o odchudzaniu.
Jak wstawałam było ono pierwszą myślą.
I ostatnią zresztą też gdy szłam spać.
Od liczenia ciągle tych kalorii
i przejmowaniem się czy zmieszcze się w bilansie.
Od płakania gdy waga wzrosła.
Od uczucia głodu przez którego nie mogłam spać.
Rany, to jest chore.
Może nie schudne szybko, ale za to będę czuć się dobrze.
A chyba też o to chodzi, tak ?
No to dajemy czadu znowuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Oby do 53 kg
czyli 1 cel.
1 cel z 3 celi.
Życzcie mi powodzenia i wytrwałości przede wszystkim.
Lecę sprawdzić do Was ;*