WAKACJE!!!!!!!
Po pierwsze, zazdroszczę wszystkim piczom, które mnie zostawiły i pojechały na Openera. Wybaczę tylko pod jednym warunkiem, o którym pewnie i tak obie zapomniały. Weroniko, czyż ktoś nie miał dzwonić z Klaxonsów? Anyway, przebywam teraz na wsi i jest zajebiście. Brudne kapcie, wytarta koszula, brud za paznokciami, nieogar we włosach i NO make-up. Co jeszcze? Centymetrowa warstwa dietetycznego masła wiejskiego, pajda chleba, babcine wypieki i świeże, wolne od dymu tytoniowego, powietrze. Wymarzone siedem dni przed premierowym wyjazdem z ziomami. Nie ma to jak zapierdalać dwa kilometry przez wysokie zboże nad jezioro, skakać z balotów, opalać się u ciotki na tarasie, grać w nogę na pastwisku i wpieprzać truskawki z piachem prosto z ogrodu. Babcine zamczysko zostało oficjalnie sprywatyzowane i zamknięte, lecz nie dla nas, to znaczy dla mnie i kuzyna. Posiniaczone kolana, wytarte łokcie i bąble od pokrzyw to tylko część szkód, jakie poniosłam na rzecz przedostania się na drugą stronę, świat dzieciństwa i powiązanych z nim wspomnień.
Kończę wiejską notę, wskakuję na rower i zapierdalam do wioski obok:D Jest dosko. Pozdro dla wszystkich mieszczuchów i kuzyna, siedzącego zresztą obok;)
PS: Uda miałam spikselizować... Oto wynik "zdrowego" żywienia u boku babuni^^