hmmm... Zdjęcie wyjęte z chaszczy ubiegłych wakacji. Nie ma ono wielkiego znaczenia, tym bardziej sensu o tej porze roku, ale cóż. Jutro dzień podsumowania mojej całorocznej pracy na rzecz uzależnień oraz perfekcyjnej komunikacji z nadrzecznymi żulami. Tak, zawsze starałam się, aby moja kariera dążyła w jak najwłaściwszym kierunku. Myślę, że w dobie nadchodzącego kryzysu na rynku zarówno tytoniowym, jak i procentowym należałoby skorzystać z przysługującego nam chorobowego, ale to ostateczność, czytaj: brak wolnych środków na koncie. Póki co nic nie wykracza poza przysłowiową granicę dobrego smaku i przyzwoitości. Nasz krąg uzależnionych, oczywiście od dobrej muzyki i jedzenia;D miejmy nadzieje nie przegnie tym razem tak zwanej pałki i nie wyląduje z chińszczyzną na strychu albo z Canovą przy striptizie. Jak dla mnie wszystko ma rację bytu i nie należy niczego eliminować szczególnie w takim dniu, jak jutrzejszy. Boże dopomóż mi tylko, żeby nie zaskoczył mnie telefon mamusi, albo co gorsza jej auto na podjeździe Wer.
Będzie fun.