Ważę jakieś 47 kilo
Myśli w przeliczniku na tony
Jego głosu
Choć to już nic nie daje
Staram się oszukać w sobie
Myśli o Tobie
Która by przyjemnie zabolała
Miałam to w sobie
Jeszcze jakiś czas temu
Mogłam się ranić Tobą
Powodować dreszcze
Jak poranną kawą
Poszerzać źrenice
Wystygło wszystko we mnie
Nie ranię się już
Twoim brakiem
A tak bardzo
Tego potrzebowałam
Nigdy nie chciałam
Twojego powrotu
Potrzebowałam tylko
Znajdować tą pustkę po tobie
W sobie
Przywiązałam się
Do twojego braku
Nawet on mnie opuścił
Nie karmię się już
Niczym co mnie niszczyło
Odstawiłam nikotyne i kofeinę
Reszta odstawiła mnie
I nie mam już czym się karmić
Mdli mnie
Na samą myśl
O próbowaniu
Wszystko straciło smak
Straciłam to
Czego nawet nie miałam
Lubiłam to czuć
Na niekończącym się wdechu
Pod gęstą wodą
Otulał mnie dreszcz walki
By nie wypuścić go z płuc
Nie mam już o co walczyć
Gdy moje ciało
Nauczyło się żyć bez powietrza
Wolałam gdy bolało
Miałam z czym walczyć
O czym marzyć
Za czym płakać
Teraz jest mi po prostu
Obojętnie
The Cassino- Jesień