prawie 5 rano. zaczyna sie 10 dzien, odkad najważniejsza dla mnie osoba znow jest 1500km ode mnie. WIEM, ze przetrwamy, ale jest cięzko. tesknie, płacze, pije, pale jeszcze wiecej, czuje sie okropnie we własnym domu, bo wszystko tu jego przypomina, i co prawie najgorsze- jem. jem ciagle i nie zwracam uwagi na to, co jem. jem duzo. jem i jestem głodna. jem i nie potrafie sie zatrzymać. jem i tyje w oczach, choc na wadze +1kg. moze sie zepsuła. jem i wygladam jakbym zmieniła nazwisko na Grycan. jem, bo jestem bezradna. jem, i nienawidze za to siebie. moj blog i notki juz dawno straciły to, o co w tym wszystkim chodzi, dziwie sie, ze nadal tu wchodzicie jesli cos napisze i to czytacie. Przepraszam za ta nieobecnośc. kiedys tu wrócę.