Mija kolejny rok, jak że mi przykro :3 <aż wcale nawiasem mówiąc>
Początek był zarąbisty, jak zawsze, ale to co działo się przez resztę czasu już nie ;). Wiem, że jeszcze tydzień do końca itp. itd., ale nie będzie mi się pewnie już chciało potem włazić.
Czego się nauczyłam w tym roku? A no przyjaciele są najważniejsi, często nie będą zgadzać się z naszymi wyborami, będą mieć odmienne zdania, wkurwiać nas, ale koniec końców to ONI właśnie będą przy nas gdy będzie źle, będą słuchać o 3ej w nocy jak rzucasz szmatami przez telefon i nawet przez chwilę nie pomyślą o tym żeby powiedzieć Ci "spierdalaj, chce spać, jest 3cia w nocy", będą nas zbierać najebanych jak szpadle z podłogi, zaprowadzą do domu i dopilnują, że bezpiecznie tam dotrzemy, będą słuchać naszym narzekań, przekleństw na cały świat, ludzi którzy kiedyś byli dla nas ważni, ale okazali się zwykłymi ścierkami do podłogi, pisząc najłagodniej.
Dotarło też do mnie, że często można być zaślepionym przez pożądanie do drugiego człowieka i dopiero dostrzec swoje błędy kiedy wszystko się zawali albo kiedy komuś w jakiś sposób uda się do nas dotrzeć.
Zaufanie, taaak, zaufanie, trzeba je ograniczyć do minimum dopóki nie będzie się miało pewności,w sumie jej nigdy się nie będzie miało w pełni, że można je zwiększyć :).
Lol chyba narobiłam trochę za te nieobecność >.<
Podsumowując xD
No cóż życie jest chujem :)