Za Ksantulą ambitnie trenujemy.Wściekam się na swoje drewniane łapy, ale Młoda daje radę. Poczciwina znosi wszystkie moje nieogary. Złoty koń! A do tego chyba odczytuje jakieś fluidy od Pani Trener. Zawsze, jak trenujemy, to kobyła się zmienia nie do poznania pod wpływem fachowego oka patrzącego na nas z dołu.
Stęp już prawie poprawiony, pracujemy nad kłusem i galopem. Trzymajcie kciuki.
Z Mają dochodzimy do wniosku, że zakładamy klub pingwina.