Z taką sobie moją Martynką
Podczas wieczoru z nią i Olivią, która niestety nie dała sobie zrobić wielu zdjęć...
Wieczór był mega i w ogóle dawno się tak nie śmiałam jak z nimi w sobotę.
Bardzo potrzebowałam takiego 'babskiego' wypadu
Dzięki dziewczyny !
A Madzi dziękuję za dzisiejszą czekoladę
Ostatnie dni, a właściwie już tygodnie (!) są masakryczne.
Ale ja dam sobie radę. Jak zawsze ?
Nie wiem. Teraz już nic nie wiem.
I jestem zła i wściekła, bo znowu dałam się nabrać !
Nie lubię siebie za to, za tą moją naiwność.
Madzia mi poradziła typowe szaleństwo jak to zazwyczaj w takich sytuacjach robiłyśmy < tu się przydaje czas przeszły >, ale ja nie chcę imprez, tańca, piwa i tego wszystkiego.
Mam ochotę zaszyć się w moim pokoju, łóżku, pod kocem, z herbatą w dłoni, książką i muzą, która mnie doprowadza do płaczu, żeby to wszystko, ten cały żal i złość ze mnie wypłynęły.
Znowu coś się dzieję, a ja nie mogę tego ogarnąć. Skutki uboczne ?
...Każdą przyjemność musi poprzedzać cierpienie, ono jest zawsze pierwsze...
P.S. No i gdzie te przyjemności ja się pytam ?