Ja wiem, że to okres postu i tańczenie czy śpiewanie może być różnie przez społeczeństwo odebrane, ale cóż ja poradzę na to, że jak człowiek zakochany to i śpiewać i tańczyć i krzyczeć chce i gotowy góry przenosić! A że trwa to już 1719 dni, no cóż :) A tak serio przyznam, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie :) Czuję się kochana, zrozumiana. Jest pewien Pan, który dba o to, bym była zadowolona, który w chwilach gorszych przytuli, doradzi i obroni. Dziękuję za dzisiejszy dzień. Zabrzmi to strasznie słodko i cukierkowo, ale dziękuję za każdą taką chwilę... I uśmiecham się sama do siebie, gdy pomyślę sobie, ile jeszcze pięknych chwil, ile pięknych dni przed nami! :)
A powyżej - Gdynia o świcie i my :)
Wojaży, wojaży mi trzeba, a tu niestety tylko miesiąc praktyk na horyzoncie, a potem staż :(
Pocieszam się jedynie faktem, że w weekend znowu będę mieć skalpel w łapce i powyżywam się nad jakimiś jąderkami czy maciczką :) Prawie jak Dexter :D
Chodzi mi po głowie pomysł z adopcją, ale nie wiem czy się zdecyduję... Nie chcę podejmować decyzji na "hop siup", bo to zobowiązanie na kilka(naście) lat... Pomyślimy :)
Mój <3 <3 <3
edit.
A ponieważ tak ciężko pracujesz, obiecuję słodką niespodziankę (własnoręcznie robioną :D)