O kurczaki! Ależ miałam przerwę... Ale jestem, wróciłam - mea culpa, już się to nie powtórzy! A wszystko przez ten zapiernicz i przez to, że tak dużo się wszędzie dzieje, czasu na wszystko brakuje (a ja oczywiście nie mogę usiedzieć na czterech literach) no i koło się zamyka. Cóż, może nie będę pisać o tym, co było, a napiszę o tym co jest i będzie. A jest sesja (i to potrójna, można rzec) i jakoś tak sobie walczę pomału. Z powodu choroby mam 3 tygodnie w plecy no i teraz tak to trzeba wszystko ponadrabiać. Ale jest dobrze, naprawdę :) Poza tym jest pięknie, bo pracowicie. A no i oczywiście najważniejsze, Kot ma dziś urodziny, więc balowanie i takie tam :)
A jutro egzaminy (proszę trzymać kciuki) i wieczorem kino.
A w piątek egzaminy (jak wyżej) i romantyczna kolacja... mmm <3
A w sobotę egzaminy (nuda, nie? :P) i ogarnianie przed przyjazdem rodziny.
A w niedzielę egza... a nie, w niedzielę nie mam, więc tylko spęd rodzinny, a potem kino z IRD.
I w poniedziałek od nowa, heh...
I tak sobie przeglądam zdjęcia z października i listopada i tak mi się tęskni za tymi wojażami naszymi. Gdyby nie moje zdrowie, wybralibyśmy się na narty i w góry, a tu klops - trzeba na siebie uważać. Cóż, już za chwilę wiosna, a wtedy nic nas nie powtrzyma :)