w splątanym gaju rąk i nóg, gestów, spojrzeń, myśli... to wszystko jest zdecydowanie za dziwne. tak po prostu dziwne. zdania nie zmienię koniec kropka peel. o! i tyle póki co w tej kwestii. siedzę i myślę. znowu to myślenie. znowu nastawianie się będzie co ma być, tyle że przewiduję/przewidujemy tylko jedno jedyne możliwe w tej kwestii rozwiązanie. bezładne słowo z kolejnym bezładnym słowem składa się w nad wyraz logiczną całość. tak melodyjną i kojącą pogryzione i poszarpane ostatnio nerwy. różowiejące policzki, za bardzo kontrastujące ze średnio rudymi ale ciągle rudymi włosami. pół tony branżowych kawałów [przyp matematyczno - informatycznych] nie wiedzieć czemu, aż tak bardzo wciągających. i telewizor w drugim pokoju krzyczący zabawnie tak oddychać przez różową słomkę, która grzecznie leży na swoim miejscu. kolejna książka czekająca na przeczytanie, próba psychicznego nastawienia się na milion podpisów. włosy spięte masą kolorowych kredek i spinaczy w dość bezkształtny węzeł. kolejne słowo, bardzo niepasujące do ogółu, a rozpogadzające szarość wokoło. bardziej niż spontaniczny uśmiech przeradzający się w histeryczny atak śmiechu. zwykła-niezwykła codzienność. moja. dobrze doprawiona i zmieszana. szczęście ? przyszłość pomalowana na żółto i niebiesko. i ta myśl, że w końcu będziemy mogli pobyć `sami` tak nomalnie, tak po ludzku, tak po prostu. bez zbędnych komentarzy i tej całej oficjalnej otoczki. chociaż może...