Dawno nie pisałam w tym miejscu, o tym czego się boję, czego pragnę, co chcę zmienić, w którym miejscu znajduje się choroba, w którym miejscu przebywam ja. Czy chcę, czy mogę, czy potrafię, czy jestem w stanie. Co mi przeszkadza, co nie pozwala, co mi wadzi. Co mnie cieszy, co złości, co sprawia, że się rumienie. Dawno nie pisałam, jak wygląda moje życie. Czy tańczy, czy śpiewa, czy recytuje smutny wiersz. Czy jest ubrane w kolory tęczy, czy nosi stonowane barwy powagi. Dawno nie pisałam kim jestem, kim się czuję, kim chcę być.Nie rozważałam, nie analizowałam, nie wnioskowałam. Nie myślałam,nie łudziłam się, nie planowałam. Dawno tego wszystkiego nie robiłam. Nie miałam czasu.
Choroba nie jest już epicentrum mojego świata. Jest gdzieś na dnie, we mnie, w jakiejś małej części, spogląda na mnie kątem oka, jakby chciała mnie zbałamucić, znów porwać w swoje szpony. Ale od dłuższego czasu, to ja dyktuje warunki. Czasami łapię się na tym, że próbuję odgrodzić się od tamtych lat grubym murem, zupełnie tak jakby nigdy ich nie było.
Jedzenie dalej jest aspektem, w którym nie umiem zachować równowagi. Bywają dni, kiedy jedzenie psuje mi nastrój i wzbudza we mnie potężne pokłady negatywnych emocji. Bywają dni, kiedy jedzenie nie wzbudza we mnie niczego, podchodzę do niego beznamiętnie, bez zbytniej uwagi, byle jak. Ta ambiwalencja żywieniowa jest najtrudniejszą ścieżką do pokonania, by dojść do pełnej równowagi.
Życie kryje w sobie tyle pięknych chwil, traumtycznych wydarzeń, przykrych wspomnień i szalonych momentów. Przez moje dotychczasowe Życie zdążyłam doznać wszystkich powyższych aspektów. Większość z nich mnie czegoś nauczyła, niektóre z nich bardzo mnie zmieniły. Ale przede wszystkim zrozumiałam, że czas, który jest potrzebny na przetrawienie traumy zależy od nas samych,od tego, jak długo tę traumę będziemy w sobie karmić, poświęcać jej uwage, gloryfikować i stawiać na piedestale.
Moje dzieciństwo było bardzo nerwowe i pozbawione beztroski zarezerwowanej na ten czas. Musiałam szybko dorosnąć i wdrożyć się w życie dorosłego człowieka, stawiano przede mną sprawy, z którymi młoda osoba nie powinna mieć do czynienia. Z perspektywy czasu myślę, że choroba była nieunikniona. W jakiś szalony sposób pozwoliła mi przetrwać tamten czas, tamte lata. Zbudowała we mnie poczucie obojętności i schronienie, do którego nie docierały emocje i łzy. Czułam się supermenką, nadczłowiekiem. Najchętniej przejęłabym wówczas cierpienie całego świata na siebie, święcie wierząc, że jestem w stanie wszystko znieść. Anoreksja znieczuliła mnie na życie. W ówczesnym czasie stała się moim antidotum na zło. Dziś zdaję sobię sprawę, że wszystkie sytuacje w połączeniu z moimi cechami osobowości zbudowały powolnie wygodne legowisko dla choroby. Choroby tak niebezpiecznie bezpiecznej.
Jeśli napisałabym Wam, że jestem już bezpieczna i zdrowa. - skłamałabym. Mam łzy w oczach, kiedy piszę powyższe słowa. Tak wiele w życiu mnie ominęło, tak wiele w życiu dni spędziłam w zamkniętym pokoju, w szpitalnym salach, a mimo tego ogroma czasu, nie jestem w stanie poczuć się pewnie ani na tyle bezpiecznie, by powiedzieć, że anoreksja już nigdy nie wróci.
Czasem myślę sobie, że nie jestem taka najgorsza. Że trudne wydarzenia są po to, aby człowieka umacniać. Że przeszkody istnieją po to, aby je przeskoczyć. Że jeśli człowieka dotyka jakaś trauma, to oznacza tylko, że jest na tyle silny, by ją pokonać. Nigdy na odwrót. Człowiek może zbudować wszystko i może też to wszystko stracić. Każdy z nas ma narzędzia, by zbudować własną autostradę. Można użyć przyborów słabej jakości i budować najtańszym kosztem. Można powoli przepracowywać kolejny odcinek, niezależnie od ilości czasu jaki upłynie. Życie wciąż jest o krok przed nami. I nie można o tym zapominać. To nieprawda, że zawsze jest czas na zmiany. Bo czasem tego czasu może nam zabraknąć.
Liczby :
waga 50 kg
wzrost 170 cm
Dni bez wymiotów 12 miesięcy 13 dni !!!
Cel ? Prowadzić zdrowy tryb życia.