I czegóż byś chciał książę złoty?
Nadziei wiaderko czy przetrzymania duszy niepotrzebnie zabranej...?
Niby te parę chwil namętnie przespanych,kilka słow miękkich,pocałunków zadbanych...
Niby trochę poezji,prób znalezienia Boga czy innej wiary...
Niby ta gorąca herbata bez zimnej pary,a już mnie nie kochasz...
Śniadanie do łózka podane,wieczorne namiętne kochanie
Słowa bez precedensu z ust wyciągnięte
Ciało w łuku z rozkoszy wygięte,a już mówisz,że mnie nie kochasz...
Po co ten stan rzeczy urzeczywstniać?
Po co iść w stronę światła po życia zgliszczach?
Po co udawać,chronić coś,czego nie ma?
Kiedy jesteśmy dwa kroki bliżej nieba...
Za noce bez snu namiętnością okryte
Za godziny milczenia bez chwili trwogi
Za szansę na życie w miłości wymiarze
Za szczerość w północy wypowiedzianej-dziękuję.
D.