Powoodstockowa wolność grasuje mi po głowie i stara się wyrwać z czterech ścian Jezioruje, działkuję i joguję ale myślami nadal sączę napój bogów(nie mylić z tanim winem
) w wiosce piwnej lub gdzieś na polu namiotowym
Na woodstock wrócę pewnie jeszcze nie raz nie dwa a tymczasem pożyję wspomnieniami i pogłębię moją miłość do arbuzów
Kabanos & Pink Floyd w głowie huczy mi.
Woodstockowych, pociągowych oraz Marka-czuj się pozdrowiony