bo zrozum. ja potrafię siedzieć tu, zmrużyć oczy i mając nos zaplątany w sweter czuć ten mocno charakterystyczny zapach przeszłości. najpierw czuję zapach nikotyny w powietrzu, później ten ciepły, charakterystyczny zapach skóry i jego koszuli. po prostu zdechnę i nic nie pomoże.
nie umiem istnieć. zamykam się, znowu i znowu, pod pozorem codziennych zajęć odcinam się od świata, wyrywam sobie godziny z życiorysu. tylko czasem mój wzrok wędruje tam, by przypomnieć sobie, że świat po tamtej stronie jeszcze jest. jest, istnieje i ma się dobrze. sprawdzałam.
rozpadam się na kawałki, z własnej nieprzymuszonej woli. przymuszę się by się skleić. pomóc sobie mogę tylko ja. nie będę mówiła o tym, co jest, czego nie ma. i tak nikt nie chce tego słuchać.