Tak jak co roku tradycja każe.
Wyrusza ludzi tłum,na cmentarze.
Niosą stroiki, kwiat cięty, znicze.
I smutne każdy przybrał oblicze.
Odwiedzą groby, świeczki zapalą.
Przystaną chwilę, może wyżalą.
Może w zadumie cichej zapłaczą.
Nad egzystencją, naszą sobaczą.
Inni spacerkiem, przejdą aleją.
Zobaczą bliskich, głośno zaśmieją.
Coś tam powiedzą, wymienią zdania.
Tak, przy okazji tego spotkania.
By już wieczorem, gdy noc zapada.
Wrócić do domów, po własnych śladach.
A tam przy stole, w wąziutkim gronie.
złączyć zmęczone modlitwą dłonie.