Z łez zrodzona, choć namacalna...
Łatwo cielesną ręką dotknąć, lecz trudniej duszą niewidzialną zobaczyć...
Blask w oczach, jednak to światło łez, świecących jakoby gwiazdy na niebie..., która najdłużej się utrzyma, a która spaść będzie musiała bezpowrotnie?
Marzyć i cierpieć! Nie mów, że marzenia nie bolą!
Usta czerwone... czy krew to, czy zdrowie? Miliony słów ulatniających się z tych czerwieni. Lecz ile cennych? Które zaś znaczące tyle, co kryształek cukru w domu bogatego jegomości?
Ruch ciała.... Ile kroków ku właściwej drodze przebytych, ile zaś w stronę zupełnie przeciwną?
Jak wiele spotkać może ją jeszcze... Jak wiele chce, aby ją spotkało?...
Jak bardzo sprawę zdaje sobie z tego, że kiedyś nikt o niej nie wspomni....
Jak bardzo cierpi,choć mówi, że szczęście ma w zasięgu dłoni....
Ileż zdań ważnych, ile zaś zbędnych....
Nie będzie jej jutro... A może....
Możliwość jedyna, że blask w oku łzą szczęścia zabłyśnie.....
...że słowa z ust nie ulecą jakoby bezwartościowe, zżółkłe liście....
Nadzieja przyjaźni, radości, miłości...., jednak na ustach ciągły smak samotności....
Porcelanowa laleczka...