nie znoszę jak ktos mówi: 'nie wiem',
albo najgorzej zastanawia sie nad odpowiedzia, po to tylko by powiedzieć w końcu : 'nie wiem'.
irytują mnie ludzie, którzy nie wiedza, czego chcą, czego oczekuja od innych.
mozliwe dlatego, że sądziłam, ze jestem inna.
ze mnie to w żadnym stopniu nie dotyczy.
i wiem, co chce osiagnąc.
do czego zmierzam.
dzis utknełam.
uswiadomiłam sobie, że sami czasem siebie zabijamy.
wiemy, co bedzie, jak zrobimy to czy tamto.
ale to robimy.
dlaczego tak jest?
moze rzadzą nami uczucia wyzsze.
właściwie to jedno uczucie.
takiego, którego do tej pory nie poznałam.
a zaczynam je smakować.
i wcale nie smakuje tak źle.
dopóki...
dopóki nie zrobie jakiegos błedu.
abo on nie zrobi.
dopóki czegos nie powie,
albo ja powiem zbyt wiele.
i drugi raz będe patrzeć na siebie z boku.
przezywac dokładnie to samo po raz drugi.
bo mimo, że nie chcę, to wszytsko się sprowadza zawsze do jednego tematu.
bo niektórzy nie wiedza, ze problem nie znika (niestety) wraz z czasem.
tylko jak sie go rozwiaze.
pytania mnoża się wraz z czasem.
zostaja bez odpowiedzi.
aż wszytsko zaczyna irytowac i drażnić.
1% to jednak bardzo duzo.
duzo za duzo.
clouds in my head have been parted with grace