jesteś taki słodki kiedy się smucisz. nie chcę tego , bo jesteś moim kumplem. dobrym kumplem. chciałabym Cię przytulić od tak , po prostu, tak jak Ty pocieszając przytulałeś mnie. jednak jest to nie możliwe, bo kiedy zbliżam się do Ciebie oboje wybuchamy niekontrolowanym śmiechem, a wszyscy przyglądają się nam jak ludziom , którzy właśnie zwiali z wariatkowa. dziękuję Ci za lizaki, które kupujesz jak małej dziewczynce, żeby poprawić mi humor. kocham Cię za Twoje "jakiego dziś lizaka chcesz?" i za to kiedy piszesz bo nie wiesz jaką założyć bluzę. i jeżeli ktoś powie mi , że przyjaźń między dziewczyną a facetem nie istnieje to przywalę.
jak ja nienawidzę takich idealnie ogarniętych lasek. wkurwia mnie to. makijaż, fryzura takie szmery bajery. myślą, że mogą mieć wszystko. gówno prawda. nigdy nie będą miały tego co my. prawdziwi przyjaciele, prawdziwe melanże, prawdziwe życie. nie chwile pokryte tonami pudru.
siedziała pod starym budynkiem szkoły. lubiła tam przebywać. słuchała ostrego. i wtedy podszedł do Niej spięty jak nigdy. i wykrztusił obcym głosem 'dlaczego jesteś tak cholernie obojętna? dlaczego mnie olewasz, skoro widzisz jak mi zależy? dlaczego emanujesz pożądaniem, skoro wiesz , że nie mogę tego znieść?' ona wstała uśmiechnęła się i odpowiedziała 'w końcu uczyłam się od mistrza'. po czym odeszła.
wiedziała , że ten dzień będzie porażką idąc przez osiedle w dresach i ze słuchawkami w uszach. nie chciała myśleć o NIM. muzyka zagłuszała jej pustkę w sercu. zaczepił ją dobry kumpel. i jakby nigdy nic przytulił ją mocno do siebie widząc jak jest jej źle. on zawsze potrafił to zauważyć. zaczął opowiadać o treningach karate, a ona modliła się, żeby nie poruszył tylko TEGO tematu.. 'i wtedy podeszła i pocałowała mnie' powiedział. ona spojrzała na Niego błagalnie i ze łzami w oczach 'oj, sory zapomniałem się'. i przytulił ją ponownie. potrafił na ulicy stanąć i wykrzyczeć do niej 'weś Ty się w końcu ogarnij' nie zważając na to , że ludzie patrzą na niego jak na wariata. zawsze potrafił jej pomóc. kochała go jak brata. dzięki niemu zapominała o TEJ sytuacji. wiedziała, że nie przeżyłaby dnia bez jego uśmiechu, zapachu czy żartów. od pewnego czasu bujała się tylko z chłopakami. wolała ich 'ej, laska nie gnój się' niż puste słowa "przyjaciółek" 'będzie dobrze słoneczko'.
wiedziałam, że po szkole w domu dostanę porządną zjebkę za ostatni wybryk. nie chciałam tam wracać. przyszłam tam, gdzie zawsze mogłam pójść. oczywiście drzwi były otwarte. normalka. wszędzie walały się puszki po LECHU. krzyknął 'właź siostra!'. siedział na kanapie z piwskiem w ręku i oglądał mecz. położyłam się obok Niego. 'problemy w domu?'. 'żeby tylko w domu..'. spojrzał na mnie 'możesz płakać.' doskonale wiedział co mi jest.'chyba spuszczę mu ostry wpierdol' oznajmił spokojnym tonem. 'nie!' . nie chciałam tego. uśmiechnął się do mnie. rozumiał mnie. bez słów. telepatia? coś w tym jest.
kocha swojego brata. jest wredny jak żaden inny. cały czas ją denerwuje. nie da usiąść jej na komputer, czy obejrzeć ulubionego serialu. nienawidzi jak ją łaskocze, ale wie , że nikomu ale to nikomu nie pozwoli jej skrzywdzić. ostatnio bili się o ostatnie ciastko. skaleczyła rękę, z której natychmiast pociekła krew. on zmartwiony opatrzył jej dłoń, ale ciastko zjadł sam.
nie wyglądam jak tap madl, nie mam supergłosu jak Rihanna czy inna Beyonce, nie jestem inteligentna jak Einstein, a Ty mimo to jesteś ze mną. to nie jest normalne.
na razie się pogubiłam w tych zielonych tęczówkach, ale ja się odnajdę. to nie pierwszy raz, kiedy zgubiłam mapę i zboczyłam z drogi.