Zmiany są dobre, przynajmniej na razie.. Rzeszów jest ok (narazie jestem neutralna, niewiele widziałam), ale same bieszczady... Kazdy weeknd spędzamy poza miastem w górach, lub nad wodą, pogoda rewelacja, do 25 stopni, więc jak latem.. Jest naprawdę cudownie... Dobijają mnie trochę dni od poniedziałku do piątku, sprzątanie, gotowanie, spacer z Jasiem, i tak codziennie.. Ale jest nadzieja, że Jasio pójdzie niedługo do przedszkola, a ja ruszę trochę w świat, pale się do kilku inicjatyw, tak by kogoś poznać, gdzieś się realizować, bym mogła mieć szanse nie zwariowac... Wszystko musi być przecież dobrze, niech te pół roku mija szybko, a potem już pomyślimy o własnych czterech kątach, i będzie cudnie...
Jak ja to mówie I LoVe BIESZCZADY...
Zdjęcie z wycieczki do Soliny, był cudownie...