No to zaczęło się. College.
Pierwszy dzień mam za sobą. Tak dziwnie trochę, bo dużo osób zna się już ze szkół lub przez znajomych, a ja znam kilka osób, ale to był pierwszy dzień więc się zobaczy jak będzie później. Będzie dużo pracy w tym roku, muszę się zoorganizować.
Ludzie z klasy wydają się spoko, nauczyciele też, zobaczymy jak to będzie za kilka miesięcy. Chyba najbardziej jestem zadowolona z socjologii. Wszystko wydaje się takie interesujące i wgl. A nauczyciel tak fajnie prowadzi lekcje, że mogłabym go słuchać godzinami. Z arta też spoko babka jest, ale będzie dużo pracy. Ale dam radę. Z grafiki nauczyciel też git, ma doświadczenie i nie jest takim typowym nauczycielem, więc jest spoko. Muszę pomyśleć jak to wszystko będę robić i wgl, bo muszę ze wszystkim się wyrobić i dostać jak najlepsze oceny, żeby za rok już składać papiery na uniwersytet. Może Cambridge jak dobrze pójdzie. Ah te moje ambicje. Ale to dobre, przynajmniej mam cel i chcę na niego zapracować, nieważne, że będzie cięzko. Ważne co będę miała na końcu.
Miałam mieć lekcje do 17, ale Dave wypuścił nas trochę wcześniej.
Miałam chyba jakieś 2 okienka, po połtory godziny. Masakra. Na każdym do maca oczywiście bo wifi za darmo.
Ogólnie to robię arta teraz, mały research, a później pamiętniki.
Jutro tylko art, na 12:15 do 13:45 a później dom, ale pewnie będę miała dużo homeworku :/
Ale nie chcę sb narobić żadnych zaległości więc dam z siebie wszystko.
Chce już tak bardzo wakacje