Coraz bardziej popuszczam hamulce i idzie mi to źle. Kiedy matka wrzeszczała na mnie ,bo znowu się piłam to byłam ,ale jednocześnie mnie nie było, przeszło to obok mnie,nie zostawiło rysy. Trzymam swój własny krzyż na plecach. Zanurzam się w myślach,rzadko wypływam na powierzchnię.