Chciałam napisać długą notkę. Ale obawiam się, że nie ma o czym. Także, drogi czytelniku, jeżeli wytrwałeś do obecnego momentu, muszę Cię zasmucić - dalej wcale ciekawiej nie będzie. Chciałabym napisać coś o swoim życiu, jak się zmieniło, jak ruszyłam na przód. Ale to by było kłamstwo. Z drugiej strony chciałabym napisać, jak bardzo beznadziejnie mi się układa, o tym jak bardzo żałosna jest moja egzystencja i świat wokół. Jednak to również byłoby kłamstwo. Najbezpieczniej więc napisać, że u mnie "po staremu". Jakież to pospolite. Zwyczajne. Polskie.
Czym się aktualnie zajmuję? Niemałą przesadą okazałaby się odpowiedź "uczę się", jednak tym samym niedopowiedzeniem byłyby słowa "nic szczególnego". Najadekwatniejsza odpowiedź do mojej obecnej sytuacji to "to co zawsze". Czyli co robię?
Udaję, że się odchudzam, spędzam całe dnie na oglądanie filmów, a noce (bardzo późne noce) poświęcam nauce. Nie czytam już książek, bo nie ma kiedy, nie pijam już kawy, bo na mnie nie działa, nie oglądam Comedy Central, bo już mnie nie śmieszy. Czyli jednak coś się we mnie zmieniło, jednak nie to, co bym chciała. Wciąż obiecuję, lekceważę, olewam, przekładam, oszukuję, kłamię, nie wywiązuje się z danego słowa, omijam konsekwencje szerokim łukiem, i jakoś sobie żyję. Jakoś. Nie wiem, czy w kwesti egzystencjalnej "jakoś" to dobre słowo, jednak zważywszy na moje niezauważalnie zmieniające się poglądy "jakoś" jest wciąż lepsze niż "wcale". Chociaż obecność stwierdzenia "wcale" w pojęciu egzystencjalnym oznacza również brak wszelakich problemów, trosk i zmartwień. Och, no i nas przecież.
Jedyne co mam do powiedzenia na podsumowanie tego słowotoku, który w gruncie rzeczy do niczego nie prowadził to to, że herbata mi wystygła, co jest znakiem, że czas iść spać. Ale jak można chodzić spać, mając takie piękne cudeńko na kolanach (czytaj: przedwczesny prezent świąteczny od rodziców; czytaj2: notebook) i całe centrum dowodzenia światem w zasięgu jednego kliknięcia?
Zignorujcie proszę dzisiejsze wypociny, i tak wstaję już za trzy godziny (co jest dla mnie wystarczającą karą, jednak sama zgotowałam sobie taki los)+(jakże to poetycko zabrzmiało).
that secret that you know
but don't know how to tell
it fucks with your honor
and it teases your head
http://www.youtube.com/watch?v=k-BZ0D92mtU
ta piosenka to jakiś evenement, słucham jej rano w autobusie i wieczorem w łóżku, przy bieganiu i podczas gotowania. zasługuje na oscara, a przynajmniej na jakąś inną nagrodę w kategorii "załóż-słuchawki-i-zapomnij-o-życiu"
instagram | tumblr | twitter | blog