nie wiem kim ludzie dla mnie są.. nie umiem tego określić. ale kiedy przy nich jestem, nie boję się.. o nic. przy nich wszystko staje się takie proste, wierze w ich słowa, że przecież wszystko będzie dobrze, że się poukłada, że MUSI się poukładać.. i nastaje wieczór.. ciemność, muzyka, samotność.. milion tysięcy myśli.. i strach. przed tym, że nie będzie tak jak kiedyś. nie będzie wspólnych świąt, nie będzie wspólnego bicia się i śpiewania z tatą 'dszcze niespokojne.. nakarmimy psa' i te dupstwa. dupstwa - ale ważne. nikt sobie nie wyobraża jak bardzo.. jestem od urodzenia.. od 16 lat nauczona, że jesteśmy zawsze razem.. mimo upadków i wzlotów.. kłótni itp. bylismy razem.. nie jestem pewna, że tym razem tak tez zostanie.. może by i nawet lepiej było.. ale boje się tego.. jak sobie z tym poradzę.. jak Ona sobie z tym poradzi.. jest to dla mnie katastrofa życiowa.. wydaje mi się, że po takich chwilach inaczej patrzymy na świat. i nie mówcie mi, że ja przeżywam takie coś jak mrówka okres, a dzieci gdzies tam nie mają co jeść .. a to jest moja wina? .. gdybym tylko mogła pomogłabym tym dzieciom, póki co, to co sie u mnie dzieje jest najważniejsze i uważam, że tak samo jestem w pewnym stopniu ukrana przez życie.. no bo przecież dlaczego własnie moje życie tak się potoczyło? .. no czemu? nie wiem.. ale wiem, że jakos trzeba sobie z tym poradzić.. taak, jestem pierdoloną egoistką patrzę tylko na siebie i swoje życie? .. ale co ja mam teraz zrobić? .. patrzyć jak inni mają? .. jak innym się powodzi gdy ja ponoszę klęskę? nie pomaga mi to. na razie popatrzę na siebie, swoje życie i swój stan.. resztą zajmę się później. będę płakać.. nie powstrzymiecie moich łez teraz.. za późno. będe płakać ja o tym wiem.. będę wspominac dobre czasy i popadac w melancholię.. michasia bedzie do mnie przychodzić i milczec ze mną.. jej obecność sprawi, że poczuje szczęście na jakieś 0.34 sekundy ale będzie to 0.34 sekundy najlepsze w tym okresie.. potem zas będe płakac i obżerać się słodyczami.. nie wiem czy One pomagają na prawdę czy ja to sobie wmawiam. generalnie.. lepsze to niż nic. będe olewała szkołe.. możliwe, że jestem nieklasyfikowana z kilku przedmiotów.. ale dostałam pomocne dłonie.. nie jestem sama. A JEDNAK.. czuję się sama.. czuję się jakby wszystko mnie opuściło .. nawet mój optymizm.. totalnie wszystko. czuję się jakby wszystko odwróciło sie do mnie plecami nawet moje odbicie w lustrze. i szczerze ? .. myślę sobie, że nie moge się poddac.. nie teraz. w najważniejszym okresie mojego życia .. ale jestem już tak słaba fizycznie i psychicznie, że poniosę klęske.. ja wiem, że się pozbieram ale jak na razie chcę żeby mama wróciła do domu i spędzic z rodziną święta.
'czasem tak bywa nim każdy wygrywa, czasem tak bywa, że cos waznego się urywa. NIE MOŻNA TEGO NIE PRZEŻYWAĆ.. i jesli pan Bóg miał plan to Ty mu wybacz.. '
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika afroliszys.