photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 STYCZNIA 2014

Rok 2013 w mym zwierciadle...

Kartek z kalendarza nie ubywa.

Już dawno zapomniany.

Leży gdzieś w kącie.

 

Warstwa kurzu.

Nie zapisuje wspomnień.

Dat.

Ani twarzy.

 

Nie pamięta dobra.

Ani zła ostatnich czasów.

 

Biegniemy więc w las.

By przeczesać swoje wnętrze.

By znaleźć wszystko to, 

co mogło ulec zatarciu.

 

Rok 2013 przechodzi w zapomnienie.

Zostawia za sobą pustą twarz.

I możliwość biegu w zupełnie

nowe i niepoznane.

 

Co zapamiętam z poprzedniego roku?

 

Po pierwsze: Festiwale filmowe.

I butelki wypitych szampanów.

I granie w Dobble po nocach.

I pikniki, spadające gwiazdy,

Lucyna tonąca w Echo.

I okno, które nie chciało się zamknąć.

I rozmowy z Wojtkiem.

Piosenki Jowitowe, państwo od malin,

słowa Jaśka, wypad do Zamościa.

 

Zapamiętam Solanina.

I wszystkie obawy przedwyjazdowe.

I Sylwię fotografkę.

I stanie w Kaflu, pisanie Pingwinów.

Późne powroty z Dagą i szukanie zagubionych zgub.

Salę gimnastyczną i wielkie lustra.

Codzienną pizzę, śpiewanie pod stołem

i Rudą dziewczynkę ustawiającą ludzi w rządku.

I czerwone spodnie organizatorów.

I niewypite wino, wycieczki po Głogowie z Wojtkiem,

ciasto i pierogi.

 

Po drugie: Upadki.

Te mniej i bardziej bolesne.

Z łóżka, krzesła.

Lądowanie na barierkach autobusu.

Upadki psychiczne i mentalne.

Wszystkie płacze na Prusa,

wyznawania prawdy.

 

Po trzecie: Gorce.

I pierwszy wyjazd ze znajomymi w mojej karierze.

Z kłótniami, fochami.

Ale i tak wyjazd udany.

I te wszystkie widoki zapamiętam.

I niechęć do autostopu.

Uciekające busy.

Spalonego Judzika.

Zniszczone okulary Patryka

i zagubiony pokrowiec.

Skróty męczące.

I moczenie nóg w rzece.

 

Po czwarte: Mleczarnia.

I spotkanie z dawno niewidzianymi znajomymi.

I pana Metaxę od darmowej wódki.

I bycia tam tylko ja i on.

I nikogo więcej.

Skórę, która na pewno tak jak on lubi oglądać porno.

Obiad u Urszuli.

Mandaty za picie w bramach.

 

Po piąte: Ludzie.

A przewinęło się ich w tym roku wiele.

Na LAFie i na Solaninie.

W Krakowie, Poznaniu.

Harcerzy w Gorcach robiących sobie dobrze po nocach.

 

Po szóste: Zdjęcia.

Te zrobione telefonami na wyjazdach.

I Piotrkowym aparatem.

Te na instagramach

i te nigdzie nie publikowane.

Z wesel w toaletach.

I na każdej górze.

Te z Andrzejek, których nie mam.

I te oznaczone na facebooku.

 

Po siódme: Skandale.

I przyjaźnie zawiązujące się

na kanwie hejtu.

Wypłynięcie oliwy na wierzch.

I wstyd, którego nie wyzbędę się nigdy.

Kłapanie zębami i wielkie zaufanie

do ludzi nie jest najlepszą moją stroną.

Do tego wszystkiego kasowania znajomych

i blokady. 

Rzekome powiększanie piersi przez niektórych.

I braki pierścionków na niektórych rękach.

 

Po ósme: Uniwersytet.

I coraz mniejsze pokłady siły.

Zapamiętam te wszystkie zaliczenia, egzaminy.

Śmiechy i pomyłki na fizjologii. 

Pisanie w LATEXie.

I wymazy z dupy i z pod napleta.

Ćwiczenie na circuicie.

I 'endengered species' na angielskim w biologii.

Ryby bez szyi.

I połykanie mieczy i kulek na emisji.

 

Po dziewiąte: Imprezy.

Maltański BICZ Week.

I hawajskie stroje.

Przyjazdy policji i nieotwieranie.

Lampiony widziane z oddali.

I imprezy w Wawrzynku.

Listopadowe Andrzejki.

Na Wichrowym Wzgórzu.

Spotkania na Prusa.

Halloween jako kot.

I urodziny Marty i Siwej.

I wizyty u Saperów.

 

Po dziesiąte: Mrówki.

I ich inwazję przed wyjazdem na festiwal.

Tysiące.

Kuchnia, przedpokój, pokój.

I niemożność odkręcenia wody.

I spacery po specyfiki wielokilometrowe.

 

Po jedenaste: Wyjazdy.

Do Milicza na terenówki.

I nierozmawianie z Kocykiem.

Zgubienie w lesie.

Nietoperze i tropy.

 

Do Krakowa z Prusakami.

I fotografowanie tam, gdzie to zakazane.

I niespotkanie przeproszeniowe z Lucyną.

Smoczą jamę i wycieczki po Kazimierzu.

A potem Pioterkowe spanie na podłodze w pociągu.

 

Do Radzynia na trzydniowe wesele siostry.

Pełne zabawy, śmiechu,

dziwnych sytuacji.

Jeżdżenie autem między drzewami,

kluczenie drzwi i ratowanie kuzyna.

 

Do Świeradowa oglądać przez cały weekend deszcz.

I pograć w Scrabble.

 

Do Poznania na imprezy urodzinowe i andrzejki.

Z gadżetami, pysznym ciastem,

tajwańską kuchnią.

Z galaretkowym torcikiem, MTV

i laniem wosku.

 

W Gorce by połazić trochę.

I sprawdzić jak wielkie jest

moje zapalenie wyrostka.

 

Na Roztocze by z muszkami po raz

kolejny witać w kinie Jowita

i spalić się w hiszpańskim słońcu

Zamościa.

 

Do Nowej Soli by stać się technicznym.

I bardzo uprzejmym towarzyszem kina Odra.

 

Pod Wawel by spotkać się z Wojtkiem i Lucyną.

I wyruszyć w miasto.

Zwiedzić wszystkie możliwe bary i kawiarnie.

I zjeść najpyszniejsze zapiekanki na Kazimierzu.

I oddać pierniki w posiadanie Agaty.

 

Po dwunaste: Wesela.

Siostry w Radzyniu nad jeziorem.

Kuzynki we Wrocławiu na wysokościach.

Kuzynki w Zamościu z czerwonym dywanem.

 

Po trzynaste: Kuchnia.

I wszystkie makarony z Kocykiem.

I nieudane pizze wypominane do dnia dzisiejszego.

I ciasta Edyty, Olgi, Gunii.

I tatar Mopeusowy.

I moje pierniki, marchwiaki, pierogi,

nieudane kopie ciast, rosoły i barszcze.

 

Po czternaste: Dziwności.

Kluszcze.

Zafiranie. 

Ćmaga (?).

Bank Omat.

 

Po piętnaste: Wszystkie dziwne sny.

 

Po szesnaste: Wrześniowe praktyki.

I tysiące wystawionych ocen.

I wszystkie jedynki.

Policzone zadania,

kartkówki podrobione.

I wycieczkę do Wrocławia.

I zapytania, 

rozmowy z nauczycielami.

 

Po siedemnaste: Zauroczenia, miłości, rozstania.

I motylki w brzuchu.

I Wojtkowe smutki porozstaniowe.

I Adrianowe braki partnerki.

I Oliczkowe pustki na palcu.

I Olgowe za rok co rok.

I Dżoanowe spotkania międzynarodowe.

 

Po osiemnaste: Muszki.

I ich ciągłe nowości.

Czasem od Emila Wysockiego.

A czasem na poduszce od Dżoany.

 

Po dziewiętnaste: Różności.

I bywanie w Sztuczkach.

I prawo jazdy.

I sekretne urodziny.

I Sylwester na Prusa.

I niezdana immunologia.

I nieodebrane wyniki matury.

 

A w Nowym Roku

niech las będzie lub nie będzie z biologiem lasu.

Niech wydarzy się to, co wydarzyć się może.

 

Niech będzie medycyna, jeśli ma być.

A może uczucia, jeśli da radę.

 

Niech zrozumienie będzie.

I przyjaciele u boku.

Niech niektóre relacje nigdy się nie kończą.

 

Mój dotychczasowy las

nie spłonie.

Niech nadal wzrasta

na tym podszycie.

Bez którego nie było by tutaj

tak jak jest w tej chwili.

 

By w kolejnym już 2014

pokazał jeszcze więcej odcieni zieleni.

 

Jasper 

(a friendly ghost)

Informacje o afriendlyghost


Inni zdjęcia: Troska. rainbowheroineNie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx:) qabiResza figur Wilkonia bluebird11sezon lodów patkigd:) dorcia2700