Rano patrzę na swoją twarz w lustrze mówię sobie sam: Masz dar, skup się!
Weź się w garść i każdego dnia pracuj na ten plon, który zbierzesz pojutrze.
Niewiele osiągniesz w sekundę, w tyle gasną ci, co sprzedają skórę
Przestań się dziwić, że masz ciągle pod górkę, skoro się pchasz na samą górę.
Chcesz umrzeć? To możesz zawsze, ale jaki to ma sens, skoro
Pewnego dnia to cię i tak dopadnie, to jest poza twoją kontrolą.
To był zwariowany rok, więc trochę w tym prawdy, że jaki Sylwester, taki potem cały rok... Ale cieszę się, że teraz stoję w tym miejscu, w którym jestem, że mam jasne i czyste cele, że jestem mocniejsza. Wierzę, że wraz z pomocą Bliskich mi osób, zwłaszcza Tej konkretnej, uda mi się je osiągnąć i zajść tak daleko, jak planuję, a może nawet jeszcze dalej. Te Święta były najcudowniejszymi, jakie do tej pory miałam. Informacje, które mnie tak uradowały, do tej pory strasznie cieszą, chociaż nieco komplikują przyszłe plany. Ale to były najlepsze prezenty jakie mogłam dostać. Zmiany przerażają, mnie również. I boję się tego, co będzie. Ale chcę tych zmian, lubię coś zmieniać, lubię się odbijać od pewnego momentu i ruszać w nieznane. I tak będzie. I gdy o tym myślę, gdy mam tą nadzieję na przyszłość, aż chce się przestać narzekać na siebie samą, wziąć się w garść, nieco przystopować niektóre ambicje i działać. I będzie co ma być. Realizmu nie porzucam, wszelkie porażki też mogą się zdarzyć, ale na wiele z nich mam plan B. Ale za nic nie odpuszczę sobie tego, co postanowiłam. Przestaję marnować dni.
Ten rok był moim. Przyszły będzie nim jeszcze bardziej.
Co będzie jutro tego nie wie z nas nikt.
Bywa trudno, nim się wejdzie na szczyt.
Nie jest za późno, póki tlen jest we krwi.
Nie wiem, co myślisz ty, mi jest żal tych zmarnowanych dni!