tak było pięknie. tak dobrze. godziny spędzone na trzymaniu się za ręce, jak rodzeństwo, które ma zostać siłą rozdzielone. wszystko to teraz, z perspektywy czasu, wydaje się trwać pięć minut. pięć minut absolutnego spokoju, czystego szczęścia, które i tak przerodziło się po raz kolejny w najbardziej bolesny scenariusz, jaki było mi dane przeżyć. taką miałam nadzieję, że to się nie powtórzy. chcę to wykrwawić, chcę skostnieć, zamarznąć, nikomu już nie pozwolić dotknąć tej pojedynczej iskry tlącej się głęboko pod skórą. nie żyć.