to jest jak nienaturalnie otwarta, głodna źrenica. coś mnie pcha, żeby do niej zajrzeć, wejść w całości, zamieszkać wewnątrz. żeby tylko nie czuć martwego wzroku na sobie, smaku zgnilizny w ustach, nieustannie morfujących narośli pod powierzchnią skóry. elektryczne impulsy wewnątrz czaszki zmieniły kierunek i słowa toną w pogłosach, kiedy w końcu zasypiam, zmieniam ciała jak stroje