O własnie ten mały "element" na zdjęciu...Coś mi sie wydaje,że miesza on wiele w moim życiu...Chyba za wiele...Tak jakby przez to,że noszę ją na palcu,wszystko miało być inaczej..A ja nie mogę przestać jej nosić,bez niej czuję się źle,po prostu źle.Głupota totalna,żeby tak przypisywać wszystko małemu przedmiotowi..."Przecież zawsze możesz zdjąć ją"-mówią życzliwi.Otóż mogę wiadomo,ale tutaj sie pojawia zawsze jakieś ALE.A ja nie potrafię sobie logicznie wytłumaczyć tego,że nie nie potrafię bez niej funkcjonować..Powinam się zgłosić do Freuda chyba,on napewno znajdzie na to jakieś lekarstwo,bądź też tezę.Za zapłatę wróżka też by znalazła jakieś rozwiązanie tej sprawy..Kiedyś wcale nie musiało tak być,a teraz własnie musi..Ale przeszkadza mi ona z drugiej strony.Przeszkadza w oczyszczeniu umysłu z emocjii,w uwolnieniu się pewnych schematów.."Ale to nie kwestia tego,że ją nosisz,tylko dlatego,że jesteś wybredna" to też często słyszę,zwłaszcza od Sebka ...Ale ja nie jestem przecież wybredna..Ja po prostu chcę równości,pragnę jej...To nie kwestia księcia z bajki,tylko tego prawdziwego,normalnego i tego poznania sie,na tyle żeby móc powiedzieć:Nie rób tego,stop,uspokój się.Tego mi potrzeba,a nie:Zrobię wszystko,żebyś się czuła dobrze i żebyś nie musiała nic robić.TO NIE DLA MNIE...Chciałabym,żeby "pachniał jak moje marzenia"...Wtedy sama spadnie z mojego palca,a ja to zlekceważe i jeszcze mocniej wtulę się w jego ramiona.