O nie, ale Was paskudnie zaniedbałam! Ale naprawdę stawalam na głowie
(nawet mam dowody!) żeby cokolwiek z siebie w tym tygodniu wykrzesać.
Żyję od weekendu do weekendu - jedynie wtedy mogę coś zrobić, bo w
środku tygodnia jestem tak zajechana, że czasem nawet nie wiem jak
w ogóle mam na imię. Ten tydzień to jakaś porażka, a przyszły będzie
chyba jeszcze gorszy - ostatni smarkaty! Dziś, żeby nie było, że tylko
zachwalam - kompletna padaczka lakierowa: Wibo Gel like top coat.
Opakowanie:
Solidne, z grubego szkiełka, w kształcie prostopadłościanu. Nie lubię
nakrętki, bo strasznie niewygodnie się ją trzyma (chyba, że po prostu się
na niego uwzięłam :)). Pojemność 8,5ml.
Konsystencja:
T-r-a-g-e-d-i-a! Chyba, że trafiłam na jakiś paściarski produkt, ale
prędzej go wypierniczę przez okno jak tak dalej pójdzie. Mam go niecałe
dwa tygodnie - ciągnie się jak cholera, nie można normalnie pomalować
paznokcia nie robiąc sobie przy okazji "żelowych" Himalajów.
Cena:
W e-sklepie Wibo śmiga po 5,19zł, więc w Rossmanie będzie pewnie za 6-7zł
Wydajność:
Więcej go chyba starłam niż zostało na paznokciach, więc ciężko stwierdzić -
jednak nie ma porównania do mojego poprzedniego biedronkowego topu
(pół roku bez zaciągania, przy bardzo częstym używaniu).
Dostępność:
Bardzo duża. E-sklep + każde stoisko Wibo.
Upust żali i westchnień:
Skusiłam się, bo pierwszy raz widziałam top obiecujący wygląd żeli -
ani to jak żele nie wygląda, ani nie trzyma. Pędzelek jest mały, ciężko
się nim manewruje, zaciąga przy malowaniu, więc łatwo spierniczyć
całą poprzednią robotę jednym pociągnięciem. Ale co najgorsze -
po pomalowaniu jest okej, ale za kilka godzin zaczyna się wybrzuszać,
robią się górki z powietrzem (chciałam to pokazać na zdjęciu, ale przy
takim świetle ciężko ciężko), które lubią sobie strzelić. Eksperyment:
sam Essie trzyma u mnie jakieś 4 dni, pomalowany tym topem - maksymalnie 2,
nie wiem gdzie tkwi problem, kombinowałam na wszystkie możliwe sposoby,
ale chyba już się nie polubimy, no trudno. Lubię lakiery Wibo, dlatego
dotkliwie się rozczarowałam - pierwszy (mam nadzieję ostatni) taki paść.
2/10 - za cenę.
Mam nadzieję wpaść tutaj jutro, ale już chyba przestanę i sobie i Wam
cokolwiek obiecywać - szykuję balladę pochwalną ku keratynowym
rybkom GALa (znowu dla odmiany coś, co polecę :)). W poniedziałek
oczekuję kuriera z moimi hybrydowymi szaleństwami, chyba pierwszy
poniedziałek na który tak czekam :)
Sam Smith - I'm not the only one
Zdeycodywanie za smutne, ale uwielbiam (;
~ Adzioł