Ostatnio ciągle zapisuje moje przemyślenia na luźno w Wordzie, podczas pracy zdalnej, kiedy mogę, potem myślę, żeby tu wrzucić, ale dziś naszły mnie inne refleksje, o których muszę napisać.
Wiem czemu tak długo myślałam nad powrotem tu i tego nie robiłam, dopóki nie stworzyłam nowego profilu. Nie chciałam wracać do tych notek sprzed lat, do tego jaka wtedy byłam, długo myślałam sobie, że całkiem rozsądnie pisałam, ale jakiś czas temu czytałam starego aska - załamka, a dziś szukając jednej osoby na Facebooku natknęłam się na swoje stare rozmowy i naprawdę byłam taką głupią gówniarą, że sama sobie strzeliłabym aktualnie w pysk. Nie dziwię się siostrze, mamie, ówczesnej przyjaciółce z rodzinnego miasta co wtedy mówili, jak wobec mnie się zachowywali, ale ja miałam swój świat, do mnie nie dochodziło w ogóle, że coś jest nie tak, czułam, że mnie nie rozumieją, a najlepsi są Ci którzy imprezują, z którymi ten inny świat poznaje, nie widząc w ogóle jak potrafili mnie pogrążać.
Mówię o czasach głównie 15-17 lat, owszem miałam jakieś tam swoje zasady, których nie łamałam, dziękuje sobie bardzo za chociaż namiastkę rozumu wtedy, ale generalnie to jak nie rozumiem osób, które nie widzą swoich nierozsądnych decyzji, tak właściwie siebie również pojąć nie mogę, dobrze, że jakoś szczególnie się to za mną nie ciągnie i że chyba każdy rozumiał wtedy mój wiek i durną blondi jaką wtedy z siebie robiłam. Zachłysnęłam się, udało mi się w końcu wyjechać do ukochanego Gdańska, zamieszkać w wieku 15 jeszcze lat i spełnić takie marzenie. Z wycofanej introwertycznej nastolatki stałam się najbardziej przebojową i imprezową duszą towarzystwa i tak mi było NAJLEPIEJ na świecie. Przeraża mnie to. Wiem, że byłam wtedy najszczęśliwsza, poza kilkoma "fałszywymi mordami" jakie na swojej drodze spotkałam i dla których karma jest sprawiedliwa to były to jedne z lepszych lat mojego życia.
Dziś nie wyobrażam sobie co tydzień zaczynać imprezy o 22, a kończyć o 3-4 czasem 6. Inna sprawa, że kiedyś było ciekawie na tych imprezach, mnóstwo znajomych i znajomych znajomych, ludzi uwielbiam poznawać do dziś, napędzają mnie, nadają sens życiu.
To ta lepsza strona medalu, wszystko byłoby okej, Nati lubi imprezki, ale jak ja prowadziłam rozmowy, te puste rozmowy, matko kochana i ja jeszcze myślałam wtedy, że ja jestem superinteligentna!
No pewnie w porównaniu z tamtejszymi koleżankami to ja grzeszyłam wręcz inteligencją. A najgorsza w tym wszystkim ..NAIWNOŚĆ, teraz to ja od razu widzę kiedy ktoś kręci albo robi mi pod górę "przypadkiem", a wtedy? Ja przyjechałam z małego miasta, wrażliwa, bojąca się kogokolwiek urazić, nie myślałam, że ktoś kopie pode mną dołki, bo wychodziłam z założenia, że na co to komu? Po co ktoś miałby komuś utrudniać życie albo być nieszczery?
No niestety, boleśnie się później dowiedziałam po co, najczęściej z zazdrości i niskiego poczucia własnej wartości, a też poprzez intrygi i wmawianie jedna drugiej o moich złych zamiarach, jakich? Nie wiadomo, ale cieszę się, że po latach wyszło na moje, mimo bycia durną nastolatką, na szczęście wtedy w moim wieku każdy był durny, a zarazem miało to swój urok.
Oprócz tego co napisałam wyżej, to też zazdroszczę czegoś nastolatkom.
Tego braku jeszcze uprzedzeń i strachu przed brakiem zaufania do innych.
Ja przysięgam, że kiedyś wychodziłam z założenia, że jak ktoś ma zdradzić to i tak to zrobi, droga wolna, rób co chcesz, a teraz? Ja ciągle mam strach przed jakąś zdradą, wyimaginowaną, mnie nigdy nikt nie zdradził, ale to najbardziej wkurza mnie w sobie, że ja takimi rzeczami się przejmuje - swoją drogą kiedyś przyciągnę jak tak dalej pójdzie tfu tfu..
Jak tak dłużej o tym myślałam to chyba mam świadomość, że ludzie są tacy, że zamiast być szczerymi i rozmawiać ze sobą to dużo ukrywają i to tak zupełnie bez sensu, tak zwyczajnie z braku odwagi, lepiej robić coś za czyimiś plecami niż powiedzieć wprost skąd wynikają pokusy np. nie wystarczasz mi, nie podobasz mi się, chcę czegoś innego. Może dlatego, że jestem coraz starsza, a związki traktuje poważniej. W efekcie przyciągam takich "tajemniczych" kolesi, którzy panikują jak dotykasz ich telefon, żeby zobaczyć jak wyszło zdjęcie lub wyłączyć budzik - ah... tak musiałam to napisać.
A może z wiekiem człowiek ma więcej grzechów? A może ludzie sami sobie nie ufają i mierzą swoją miarą?
Tak czy tak, chciałabym ostatecznie spędzić życie z kimś gdzie wzajemnie można darzyć się zaufaniem i szacunkiem - straszne, ale pisząc to jednocześnie nie wierzę, że tak można, w mojej głowie już pojawia się myśl "miej się na baczności, nawet długotrwały przyjaciel może zawieść, ludzie się zmieniają" - chcę się tej myśli pozbyć, dobrze, że się pojawiła :)
Jednocześnie chcę przyciągać ludzi ciepłych i godnych zaufania, a nie, niedostępnych fizycznie i uczuciowo.
No to tyle, może trochę chaotycznie, ale nawet nie sądziłam, że znowu tyle nasmaruje.
Zmieniając temat, chcę nadmienić, że NIE ZNOSZĘ ZIMY! Już pomijam fakt pogody, ale to jak człowiek gaśnie gdy nie ma wystarczająco dużo słońca, to straszne jest. Walczę z tym już któryś rok, zawsze obiecuję sobie, że tym razem nie dam się ZIMIE (jesieni też) i za każdym razem wraz ze zmywającą się opalenizną i ja gasnę, najlepiej zawinęłabym się w koc i tak przeleżała do wiosny.
Ostatnio głównie zaczął denerwować mnie fakt, że w zimę po prostu robię się taka szara, ze zwiewnych kolorowych sukienek z wakacji i promiennej opalenizny zamieniam się w taką BUKĘ. Naprawdę moje stylówy na spacer z Latiną mogłyby przestraszyć niejedno dziecko, "na szczęście" dzieci nie bawią się już w tych czasach na dworze (smutny żarcik XD).
Więc postanowiłam sobie, że zmienię mój styl na jesień/zimę, że polubię się z tymi ubraniami i warstwami, że nawet mimo mrozu i strachu o ubłocenie przez pieska swojego bądź innego to zrobię coś by zawsze czuć się dobrze i atrakcyjnie, dlatego zaczęłam już pierwsze porządki w szafie, robiąc miejsce na nowe "fikuśne" stylizacje :D
To niby tylko okładka, ale ta okładka dosyć mocno wpływa na mój nastrój, a tym bardziej, że w pandemii to człowiek głównie ubierał piżamy, dresy, leginsy, bluzy i tak na zmianę, bo po co w domu narażać się na niewygodę, a później było "do sklepu, w maseczce na 30 min? Po co będę się stroić i malować".
Błagam powiedzcie, że też tak macie haha że nie tylko ja się rozleniwiłam? :D
Zaraz mi się miejsce skończy, no cóż, DO NASTĘPNEGO! :)
photoblog
12 MAJA 2016