Na pewno nie raz świat rozpadał się wam na milion kawałeczków, które potem powoli i mozolnie składaliście znowu w całość. Moja psychika wygląda teraz tak, jakby ktoś kawałeczki mojego serca próbował skleić badziewnym klejem z biedronki. Tym kimś jestem ja sama. Usilnie próbuję coś zmienić. A wszystko sypie się coraz bardziej. Od 10 września wszystko zaczęło podupadać. To nie była niczyja wina. Mogłam przewidzieć, że to się wydarzy. Ale nie sądziłam, że zaboli w takim stopniu. Z każdym dniem zmieniałam się coraz bardziej. Chyba jestem innym człowiekiem. Tracę przyjaciół. Tracę radość z drobnych rzeczy. Tracę chęci do życia. Czuję się jak w próżni. Jakbym krzyczła, ale krzyk nie wydostawał się na zewnątrz. Krzyczy moje serce. Krzyczy pragnąc choć odrobiny ciepła. Bo chyba powoli zamarza. Płaczę. Chyba pierwszy raz w życiu płaczę przez kogoś, kto miał być przyjacielem. Już zawsze. Nie powiem mu tego. Bo ja jestem gimbusem. I będzie, że się użalam nad sobą. Bo ja jestem gimbusem.. Tak bardzo. Ohohohoh. Zachowuję się jak gimbus, trolololo. Wstawiam głupie zdjęcia, z głupimi opisami, które nic nie znaczą. Dodaję głupie posty i chwalę się przyjaciółmi. Jeeeeeeeeeeeeeestem choleeeeeeeeernym gimbusem, o kur*a. Nakrył mnie, ja pier*olę. Zobaczymy, czego jeszcze się o sobie dowiem. Moje życie się rozpada. Kur*a. Łapcie je. Bo ja już nie daję rady. Zaraz 2013. Boże, dopomóż. Daj mi w prezencie na nowy rok jakiś porządny klei, który sklei moje serce raz na zawsze. I nie pozwoli mu już nigdy aż tak pęknąć.