Słuchałam jego słów, patrzyłam na metamorfozę jego brzydkiej twarzy piękniejącej w uśmiechu. Jego ręka oparta o poręcz ławki dotykała mojego ramienia i to ledwo uchwytne zbliżenie wprawiało w popłoch moje serce.
- Przyjdę - powiedziałam - przyjdę natychmiast po kolacji, czekaj na mnie przy drzwiach.
Cudu nie było.
Czekałam całą Wigilię.
Boże Narodzenie.
Poczekam.
Jeszcze poczekam.
Ale w połowie stycznia wiesz, co cię czeka.
A wtedy rób co chcesz.