..
Znów stoję nad brzegiem rwącej rzeki
i proszę wybacz on utonie
nie pomogę mu, bo sam nie umiem pływać
mam uwierzyć, że dam rade bo wiara czyni
cuda rzucić się w sam środek, bo tak trzeba
wierząc, że się uda?
Nie jestem obojętny przecież mi zależy
to nie jest tak że nie wierze
ja już nie wiem jak wierzyć.
Widzę co się dzieje i chciałbym ciebie posłuchać
ale nie wiem, (nie wiem) nie wiem gdzie cię szukać.
Wzrok kieruję ku niebu, zresztą po raz kolejny
pytam siebie czy to ja, czy to ten świat jest beznadziejny,
czy moment bezimienny można nazwać chwilą,
Czy chwila chodź przez moment może trwać lat milion?
Skazany na siebie, z niesmakiem patrze w przyszłość.
Chyba nie do końca wiem jak chciał Pan., wszystko mu wyszło.
Nie wierzę, że tylko obserwuję z góry bez przerwy.
Coś musiało pójść nie tak, wybaczam mu Jego błędy.
Kiedyś stanę przed Jego obliczem , sam i usłyszę.
To nie tak miało być, rzeka kara Cię za życie. Nie dla Ciebie jest czyściec
będziesz cierpiał jednym słowem, a gdy zapytam co zrobiłem źle On mi odpowie:
bo kradłeś - bo nie miałem co jeść, chodziłem głodny.
Nie wierzyłeś - bo kościół już w tych czasach nie był modny.
Wątpiłeś - niestety prawda, ale nic na siłę, świat z dnia na dzień coraz niżej upadał,
Gdzie wtedy byłeś!?