Bo uwielbiam to zdjęcie i dlatego ten susający Markel Susaeta powinien mieć tu swój własny wpis.
Źle się dzieje w Athletic. Od jakiegoś czasu same porażki (ostatnio z Granadą. Na San Mames.), piłkarze nie wytrzymują presji na boisku (Ander, kretynie.), media krzyczą o konfliktach w drużynie (na twoje loki Llorente, nie podoba mi się twoje zachowanie), a na dodatek przypałętało się milion wszelakich kontuzji (Inigo Perez z Ikerem Muniainem przechodzą chyba przez wszystko, a Inigo Ruiz de Galarreta zerwał więzadła).
Mimo wszystko, mam nadzieję, że chłopaki dadzą radę się podnieść i zaczną zdobywać punkty. Bo wszyscy wiedzą, że w tej drużynie potencjał jest, co pokazali z resztą w ostanim sezonie. Poza tym serce mi się łamie, jak widzę ich takich bezsilnych. Obok FC Barcelony mam drużyny, za które zwyczajnie trzymam kciuki. Ale nie spodziewałam się, że tak bardzo polubię Athletic. Są wyjątkowi, po prostu.
Athletic, Athletic. Ale nie o tym miałam.
Chciałam powiedzieć, że żyję, nie mam się dobrze, nie mam mózgu, a piłka nożna na zmianę z serialami odebrały mi resztkę życia. Ale studiuję. Ot co.
Jest zabawnie. Mechanika budowli i materiałoznawstwo to fizyka, geometria wykreślna jest niezrozumiała, a wstępu do projektowania i tak się nie zrozumie. Czyli wszystko po staremu, jest niedobrze.
Ale jest #forevercool. Bo poza tym jest całkiem zabawnie.