fotograf: Malwina K.
Późny kwiecień. Ostre słońce zagląda w każdy zakamarek. Nic go nie zasłania. Biały dywan zawilców wystawia płatki na jego promienie On dopiero zaznacza swą obecność leciutkim pęknięciem brązowej lepkiej skórki. Ostrożnie bada otoczenie czy już...
Po kilku dniach jest już spory. Seledynowy i pokryty delikatnym puszkiem. Jeszcze zwinięty nieporadnie gramoli się z uścisku skorupki. Szybko, szybciej wychyla się i rozprostowuje pod mocne słońce, krople ciepłego deszczu. Już jest w ostrej tonacji świeżej zieleni. Jeszcze delikatny i kruchy. Szybko tężeje i rośnie. Matowy odcień wierzchniej strony przechodzi w lekko błyszczący i ciemnieje dostojną mocną zielenią. Ostre podmuchy burzowego lata szarpią go bez szkody. Deszcz mocno siekący obmywa go z spiekoty lata. Stężał, nabrał pewności i na długiej szypułce wyczynia hołubce lub ani drgnie...
Dni coraz krótsze a i promyków ciepłych coraz mniej. Często mokry i zziębnięty traci dostojną zieleń. Robi się plamisty, żółto jasną barwą i jakiś taki sztywny. Traci miękkość i coraz trudniej poddaje się ostremu podmuchowi. Szarpie się jeszcze i opiera odziany w złoto i purpurę...
Listopadowy dzień wstaje zamglony i szary. Później rozświetla go łagodne słońce które nasyca barwy. On wystrojony w złoto, dostojnie faluje w lekkim podmuchu i obserwuje jak jego sąsiedzi opadają na dół. On jest niewzruszony, jego nic nie oderwie, nawet coraz mocniejszy wiatr. Przetrwał narastający podmuch. Słońce opada coraz niżej. Jest zupełna cisza. Nic mu nie zagraża.
Coś pęka niedosłyszalnie. Szypułka opada w dół. On kręci powolną spiralę. Zwitka za zwitką opada lekko i z gracją. Uderza miękko i nieruchomieje.
w tym liściu zawarte jest całe życie człowieka...
Inni zdjęcia: W zoo pati991gd... maxima24... maxima24... maxima24Ja pati991gd... maxima24... maxima24Ja pati991gd... maxima24... maxima24