Ostatnie dwa dni wytyczyły mi drogę.
A wszystko zaczęło się od osoby której nawet nie znam, rozpoczęło się słowami "nawet anioł by tego nie wytrzymał" i zacząłem być sobą. Tak na prawdę to ja potrzebowałem tego pierdolonego niczym niedefiniowalnego czasu. Na co? Na to żebym zaczął myśleć ja a nie moja samotność. To mnie jako mnie poznałaś, a nie duponagiego emocjonalisty próbującym na siłę zafascynować swoją osobą świat. Obym nigdy więcej tak nie zrobił i niech ten wpis podpis mi o tym przypomina.
A teraz patrzysz na mnie kocimi kolorowymi oczyma z ogromnym załącznikiem uczuć. Czasami mnie to nawet krępuje :) , lecz uwielbiam ten wzrok. Gdy dotyka mnie, takiego zwykłego mnie. Ale właśnie tu jest słowo klucz, mnie zwykłego a nie pierdolonego egocentryka, którym nieświadomie próbowałem być. Wybacz proszę, chodź mam nadzieję, że już to zrobiłaś.
Strasznie boli mnie podział mojego życia na dwie części.
Jednym moim światem jest czas z Tobą, gdzie wszystko co przyziemne i przygnębiające staje się głupim banalnym żartem / sprawą którą bez problemu można przeskoczy.
Drugim światem jest wszystko pozostałe. Świat jest taki chujowy, ale ze względu na to że mam dwa to ten drugi też mnie za bardzo nie uwiera. Ten pierwszy wytycza mi wyżej wspomnianą już dziś drogę. Tego trzymać się chcę. I nie ważne, że w mieszkaniu czasami panują krajobrazy polodowcowe, wiem że odpocznę przy Tobie Aniu.
Twój Adaś.