Takie tam z kszakuf. A kszaki znajdują się we wsi Halmeag, w której kończy się rajd. I jak kończy się taki rajd, to ja muszę zapierdzielać do tych kszakuf z grillem, pastuchem, wiadrami i innymi akcesoriami, aby przygotować wszystko zanim przybędą wielmożni klienci. Następnie jak już owi klienci przybędowywują , to zsiadają z koni, myją je wodą z wiader, które JA przytargałem. Następnie konie są prowadzone na chwilowy wybieg, który JA rozstawiłem. Na tym wybiegu mogą się napić wody z wanienek, które JA przytargałem i napełniłem. Klienci natomiast rozsiadają się przy stołach, które JA przygotowałem i żrą psa zmielonego z kotem, którego także ugrillowałem JA. W tym czasie odbywa się wożenie koni z kszakuf do stajni za pomocą trzech samochodów z trzema trailerami. Razem z ostatnim transportem oprócz koni, ładuje się także klientów zgodnie ze schematem: konie do trailerów, klienci do samochodów. Jak już znikną konie i klienci zostaje tylko bałagan, który zganijcie, kto musi posprzątać?
Ale tym razem pomogała mi we wszystkim moja Juleczka, dzięki czemu przygotawanie tego całego cyrku, zajeło 1,5 godziny zamiast standarowej jednej godziny. Ale za to było 9675432 razy przyjemniej, dzięki czemu bilans i tak wychodzi sporo na plus :)