Godzina: 19:50
Dzień tygodnia: wtorek
Temperatura była dziś wyjątkowo wysoka. Rozgrzane blachy złośliwie biły po oczach odbitymi od swej powierzchni promieniami słońca. Od czasu ostatniej katastofy minęło już tyle czasu, jednak ciągle nie mogę przyzwyczaić się do tego, że teraz będzie już tylko goręcej.
Czeka mnie mnóstwo pracy w laboratorium. Te cholerne sępy dokładnie wyliczają każdą minutę zwłoki, żeby potem bezczelnie odjąć wszystko z mojej pensji. Jakbym kurwa zarabiała miliony.
Po spotkaniu z Reedem i Joe poczułam się nieco lepiej. Nawet najbardziej gówniane piwo w doborowym towarzystwie może smakować. Omówiliśmy kilka drobiazgów dotyczących planowanych w przyszłym miesiącu manewrów na wschód. Joe upiera się na późniejszy termin. Kretyn nie da sobie przetłumaczyć, że wtedy właśnie będzie największy problem z przedostaniem się przez Dzikie Tereny.
Pieprzone promieniowanie! Znów muszę wycinać te pierdolone zrogowacenia z przedramienia. Odkąd Morth wyjechał cała papranina z naroślami i odparzeniami spadła na mnie. Jestem chemikiem a nie chirurgiem, kurwa mać!
Eh...gdyby tak móc wrócić do czasów sprzed Wybuchu...wtedy przynajmniej celem człowieka nie było jedynie dożyć następnego dnia.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24