Chodź, zagrajmy w sztuce.
Ja będę rycerzem, ty zaś królewną.
Ja będę schlebiał, mówił żarty,
a ty będziesz mówić mi, żem grzechu warty.
Będziesz prawić komplemanty
Żem jest grzeczny, ułożony,
a na koniec, że ze mną
zwiedzisz wszystkie świata strony.
Później powiem sobie: "to coś więcej,
w końcu podbił ktoś to moje serce!"
Otworzę bramy mej duszy,
dywanem wyłożę wszystkie w niej przejścia
i będę wyczekiwał twego wejścia.
Lecz ty powiesz mi...
że nie wiesz, że brak ci serca,
że nie masz sama jeszcze siebie
że szukasz miejsca w którym znajdziesz duszę
i że musisz sama w podróż tą wyruszyć.
A ja powiem "spoko", "to narazie"
i zbuduję wokół serca mur kolejny
bym na zawsze był już pewny
że nie wpuszczę tam nikogo
bo brak sił mi już na smutki
a nie ma z kim napić się wódki.
Kurtyna zapada, akt skończony
aktor na deskach leży wykończony
prędko się nie podniesie
niech sobie poleży
może zmądrzeje
może zmężnieje
może wstanie
może kimś więcej
się w końcu stanie.