Najpierw jest wszechobecny smutek, codzienna zamuła, nie ma siły i ochoty na nic. Samotnośc.
Gdy w końcu przychodzi taki moment, gdzie problemów i smutku jest nadmiar, nie miesci się to nigdzie, nie ma miejsca już w żadnym zakamarku twojego pokręconego mózgu, nagle wszystko przestaje miec znaczenie jeszcze bardziej i uświadamiasz sobie, że wszystko jest ok. Nagle smutek znika, jest po prostu błogi spokój. Nie jesteś ani strasznie szczęsliwy, ani smutny, jest po prostu ok.